niedziela, 29 czerwca 2014

Chapter 13

- Czemu to zrobiłeś ?
- Po raz pierwszy miałem wrażenie, że bycie w The WANTED może mi pomóc, a nie tylko komplikować sprawy z Aniołkiem.


        Nathan's Pov:
    Od samego rana biegaliśmy po domu szukając ostatnich rzeczy i sprawdzając czy wszystko zabraliśmy, a przy okazji rozmawiając o najbliższych dwóch tygodniach. Nadal nie mieliśmy pojęcia jakie piosenki chcemy zaśpiewać, oprócz Show Me Love, które było powiedzmy narzucone.
    Od ubiegłego wieczora byłem pewien tego, co powinienem zrobić i chociaż chłopaki nie byli co do tego przekonani, to ja chciałem i upierałem się przy tym.
- Nath... Skąd masz pewność, że będzie słuchała ? - zapytał Max.
- Obiecała mi. - odpowiedziałem pewnie i spojrzałem na ich twarze. Nadal nie byli przekonani.
- Wybuchnie burza w sieci i ogólnie. Tego chcesz ? - zapytał Tom.
- Nie chcę tego zamieszania, ale chcę to zrobić. Chłopaki, uwierzcie, że od kiedy ją poznałem to nie jest łatwo, a teraz mogę jej pokazać, że ja jej pomogę, że nie odpuszczę, że będę tam przy niej, żeby pomóc jej stanąć na nogi. - powiedziałem
- Czemu tak bardzo ci na tym zależy ? - zapytał Seev.
- Obiecałem jej, że jej pomogę. Proszę was... Chłopaki, tylko ten jeden raz. - niemalże błagałem.
    W odpowiedzi pokiwali głowami, a Max poklepał mnie po ramieniu. Wiedziałem, że mogę na nich liczyć, byliśmy przyjaciółmi, wspierali mnie i byłem im za to wdzięczny. Miałem ogromną nadzieję, że Skyler włączy radio i usłyszy to, bo jeżeli nie, to tylko na próżno wywołam wielkie zamieszanie wokół mojej osoby, a tego nie chcę.
    Nie chciałem, żeby cokolwiek odbiło się na niej. Bałem się, że gdy wrócę do Londynu to zaczną mnie śledzić reporterzy i jeszcze zobaczą Sky, a potem nie dadzą żyć jej. Nie chciałem dokładać jej więcej problemów, bo miała i tak za dużo swoich własnych, z którymi nie potrafiła sobie poradzić.
    Obiecałem, że jej pomogę, ale nie byłem pewien czy dam radę. Z każdym kolejnym dniem bałem się bardziej tego, że mi się nie uda. Z każdą kolejną informacją o niej i jej życiu wzrastały wątpliwości. Ja nigdy nie miałem problemów nawet w 1/10 tak dużych jak ona i chociaż nie wiedziałem o co chodzi, to po tym jak reagowała, jaka była wiedziałem, że to coś poważnego.
  


- Co wtedy myślałaś ?
- Nie wiedziałam co myśleć. Jemu naprawdę zależało !


        Skyler's Pov:
    Droga tym przeklętym samochodem z Londynu do Cirencester dłużyła mi się niemiłosiernie. Tak jak obiecałam Nathanowi włączyłam Capital FM i czekałam. Nie wiedziałam czego się po nim spodziewać, ale byłam bardzo ciekawa co wymyślił.
    John siedział za kierownicą i co jakiś czas próbował nawiązać ze mną rozmowę, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Doskonale wiedział, że się do niego nie odezwę, a mimo to uparcie próbował. Skoro nie mówiłam 5 lat, to chyba jasne, że tym razem też się nie odezwę do niego...
- A teraz ten moment na który wszyscy czekali ! Jest ze mną THE WANTED ! - w radiu rozbrzmiał głos spikera.
    Odwróciłam głowę od okna i spojrzałam na odbiornik nieco zwiększając głośność. Szara rzeczywistość za oknem samochodu przestała mnie nagle interesować. Całą swoją uwagę skupiłam na radio i czekałam. Wsłuchiwałam się w ich odpowiedzi na pytania, które zadawał im spiker i gdy tylko słyszałam głos Nathana, to wsłuchiwałam się w każde słowo. Miałam tego słuchać, ale przez pierwszych 15 minut nie zrobił nic szczególnego, dopiero później się zaczęło.
- Dobrze, jaką piosenkę zaśpiewacie pierwszą? - zapytał spiker.
- Ummm... A więc... - ten głos rozpoznałam od razu. Nathan.
- To będzie I'll Be Your Strength. Chciałbym tą piosenkę zadedykować Aniołkowi. Mam nadzieję, że tego słuchasz... Nie no, obiecałaś, więc pewnie słuchasz. - na końcu zaśmiał się nerwowo.
    Nie mogłam w to uwierzyć. Zadedykował mi piosenkę. Wpatrywałam się w kompletnym szoku w radio i gdy tylko usłyszałam pierwsze dźwięki fortepianu to moje dłonie zaczęły się trząść.
    Wydobywające się z głośników dźwięki i jego głos to było dla mnie zdecydowanie za dużo. Słowa piosenki, którą śpiewali tak bardzo do mnie trafiały, że nawet nie zauważyłam w którym momencie z moich oczu pociekły łzy.
    Ręka John'a znalazła się przy guziku wyłączającym radio, ale szybko ją odepchnęłam. Nie mógł tego wyłączyć. Nie gdy Nathan śpiewał...
I’ll be your strength.
I will, I will, I will.
I’ll be your strength.
Yes oh , yes I will.
    Zdecydowanie był moją siłą. Nie mogłam temu zaprzeczyć. Dawał mi nadzieję, na lepsze jutro, dzięki niemu zaczęłam wierzyć, że można mi pomóc, że dzięki niemu mogę stanąć na nogi. Wiedziałam, że Nathan zdolny jest do wielu rzeczy, ale nie przypuszczałam, że zadedykuje mi piosenkę i to taką.
    Następne 3 piosenki również były świetne, ale ja nadal byłam w wielkim szoku i w rozsypce. Słowa I’ll Be Your Strength były takie niesamowicie prawdziwe i trafiły w samo sedno mnie. Potrzebowałam tego, ale nie zdawałam sobie z tego sprawy, dopóki ta potrzeba nie została spełniona.
    Słone łzy spływały po moich policzkach, ale po raz pierwszy do bardzo dawna nie były to łzy smutku, bezsilności, czy bólu. Po raz pierwszy uwierzyłam, że będzie lepiej i to właśnie dlatego płakałam.
- Sky ? Powiesz mi co się do cholery dzieje ? - zapytał John, a ja pokręciłam tylko głową ocierając policzki z łez i znów spojrzałam w okno i utkwiłam wzrok w mijanych przez nas budynkach.
- Skyler, ja nie żartuję, powiedz mi. – powiedział groźniej i głośniej, niemal krzyczał.
    Kurczowo zacisnął dłonie na kierownicy tak, że jego knykcie pobielały, a jego twarz nabrała czerwonego koloru, jak zazwyczaj, gdy był zły na mnie, przez to, że nie odzywałam się do nikogo. Nie zdarzało się to często, ale gdy już miało miejsce, to zazwyczaj kończyło się tak samo. John wrzeszczał na mnie, a ja totalnie go ignorowałam. Zazwyczaj był całkiem miły, ale gdy już robił się zły, to wolałam uciekać do parku. Tym razem jednak musiałam słuchać, bo byliśmy w samochodzie.
    Zawsze krzyczał wtedy, że jestem głupia, że mam zacząć mówić, że jestem beznadziejna, ale przyzwyczaiłam się do tego. Już nie raz taka sytuacja miała miejsce, ale zazwyczaj w połowie wychodziłam bez słowa, teraz bałam się trochę tego co usłyszę, tego co John może zrobić.
- Do jasnej cholery ! Przez 5 lat odezwałaś się do mnie tylko raz ! Tylko jeden raz i powiedziałaś jedno słowo ! Skyler ja nie wymagam od ciebie dużo, ale do cholery mieszkamy razem, jestem z twoją matką i czy to się tobie podoba, czy nie to będziemy razem i jesteśmy szczęśliwi ! Czemu nie możesz tego uszanować ?! - wrzasnął.
    On nadal myślał, że nie mówię przez to, że jest z matką. Szczerze to miałam gdzieś, że byli razem, niech robią co chcą. Nie chodziło o to z kim matka jest, tylko o to co zrobiła. Gdyby nie zamknęła mnie w tym pokoju, to wszystko wyglądałoby teraz inaczej. Nigdy nie doszłoby do tego wszystkiego.
- Nie wiem dlaczego ona nadal pozwala ci mieszkać z nami ! Powinna już dawno wysłać cię do psychiatryka ! Przecież normalni ludzie się tak nie zachowują ! - ignorowałam jego kolejne krzyki, dopóki nie wypowiedział tego. Odwróciłam wzrok od szyby i spojrzałam na niego zdziwiona, że to powiedział.
    Przez cały czas mi pomagał, gdy znajdywał mnie w łazience, nie mówił o tym matce i mimo, że często na mnie krzyczał, to mogłam na niego liczyć, ale on chciał mnie wysłać do psychiatryka. Chciał się mnie pozbyć, chciał, żeby mnie zamknęli.
    Nie radziłam sobie ze wszystkim, to fakt, ale to nie znaczyło, że byłam nienormalna, ja tylko potrzebowałam pomocy i nie potrafiłam odciąć się od przeszłości. Nadal cierpiałam tak samo jak wcześniej, a może nawet bardziej.
    Gdy zatrzymał samochód na podjeździe domu ojca szybko wyskoczyłam z auta i nie zwracając na nic uwagi ruszyłam w kierunku parku. Parku, z którym wiązało się tak wiele wspomnień.
    Słyszałam za sobą krzyki zarówno John'a jak i ojca, ale nie obchodziło mnie to. Gdy byłam w Cirencester wszystko wyglądało inaczej, niektóre problemy były nieistotne, a inne jeszcze bardziej wracały i nie wiedziałam, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie.
    Narzuciłam na głowę kaptur swojej czarnej bluzy i włożyłam dłonie w kieszenie, a wzrok utkwiłam w czubkach swoich butów. Drogę do parku znałam na pamięć i idąc wspominałam wszystkie chwile z dzieciństwa, jakie tu spędziliśmy.


______________________________
Hej Misie <3
Rozdział 13 za nami.
Pisało mi się go jakoś strasznie ciężko. Męczyłam się nad nim i nie jestem z niego zadowolona...

Pisany przy 5SOS - Amnesia, 5SOS - If You Don't Know, The Wanted - I'll Be Your Strength

Sky jest już w Cirencester !
Co myślicie o tym co zrobił Nath ?
Nie będę wam zdradzała co będzie dalej.

Epilog właśnie skończyłam pisać, czyli już jest tak jakby przesądzone jak to się skończy, ale nie martwcie się, jeszcze nie zamierzam kończyć tego opowiadania.

Jak tam świadectwa ? ;p

Mamy już wakacje, wiec nie wiem jak to teraz będzie z rozdziałami, bo nie wiem czy będę miała czas pisać i czy nie pojadę gdzieś. Póki co będę się starała dodawać tak jak do tej pory, a jeżeli coś mi wypadnie, to postaram się was o tym jakoś poinformować.


Pod jednym rozdziałem widziałam w komentarzu coś o tych pytaniach przed zmianą perspektywy. Otóż widziałam to w jednej książce, w prologu i epilogu było coś podobnego, więc postanowiłam to trochę pozmieniać i dodać tu, bo bardzo mi się spodobało ;)


Nath dla was. ♥


Love,

Paula <3

sobota, 21 czerwca 2014

Chapter 12

- Co dokładniej zmienił ?
- Zmienił MNIE. Nie byłam taka jak wcześniej. 

        Skyler's Pov:

    Mój świat był pozbawiony kolorów od kilku lat. Wszystko wokół mnie było szare i nie potrafiłam się cieszyć z niczego, ale wtedy pojawił się On. Osoba patrząca na to z boku mogłaby powiedzieć, że on właściwie nic nie zrobił, ale dla mnie zrobił więcej niż ktokolwiek inny.
    Zaufałam mu i pozwoliłam się do siebie zbliżyć, a on nie naciskał. Nadał mojemu życiu barw i może tego nie było widać, ale stał się dla mnie kimś ważnym, kimś kogo nie mogłam stracić i gotowa byłam zrobić wszystko, aby tylko został.


    Oderwałam długopis od jednej z ostatnich kartek mojego pamiętnika i spojrzałam w okno. Robiło się już ciemno i doskonale wiedziałam, że zaraz nadejdzie czas, kiedy zwykle spotykam się z Nathanem w parku, ale musiałam wyrzucić z siebie wszystko, a jedynym sposobem było pisanie.
    Ufałam Nathanowi, ale nie potrafiłam powiedzieć mu wszystkiego, właściwie nie potrafiłam powiedzieć mu niczego. Mówienie o tym co się stało, o tym co czułam było dla mnie strasznie trudne, ale wiedziałam, że kiedyś będę musiała się przełamać.
    Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na białe róże stojące na stoliku obok mojego łóżka. Były piękne. Przyłożyłam długopis do kartki i ponownie zaczęłam pisać.

    Białe róże... Dla mnie to nie tylko zwykłe kwiaty. To coś więcej. To te kwiaty uświadamiają mi, że to wszystko zdarzyło się naprawdę, że Nathan istnieje i mi pomaga.
    Pobudki są najgorsze. Mam wrażenie, że to tylko sen, że Nathan wcale nie przychodzi do tego parku, że go nie znam, ale wtedy spoglądam na róże i się uśmiecham. Nie robiłam tego często, praktycznie nie pamiętałam jak to jest się uśmiechać, zanim poznałam Jego. Jest moim słońcem w mroku świata. Nadaje kolory mojemu życiu i właśnie dlatego nie mogę go stracić.

   
    Zamknęłam zeszyt i schowałam go pod poduszkę, a następnie szybko założyłam trampki i niemal zbiegłam na dół. Kompletnie nie zwracałam uwagi na to, czy ktoś jest w domu, czy matka i John zobaczą mnie i co sobie pomyślą. To się nie liczyło. Liczył się Nathan.
    Drogę do parku znałam na pamięć i mogłam ją pokonać nawet z zamkniętymi oczami. Przez 5 lat chodziłam tam praktycznie codziennie i stało się to moim nawykiem. Ale od czasu, gdy siedzi tam też On coś się zmieniło w moim podejściu do spędzania tam czasu. Nie wiedziałam dokłądnie co, ale coś się zmieniło.
    Słońce schowało się już za horyzontem, panował półmrok, gdy mijałam kolejne ławki i latarnie, które stopniowo się włączały oświetlając dobrze mi znane parkowe alejki. Ciemność mi nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie. Lubiłam ją. Mogłam wtedy spokojnie myśleć bez obaw, że ktoś mi się przygląda.
    Po chwili byłam już dość blisko "naszej" ławki. Lampa stojąca kawałek dalej słabo oświetlała siedzącą na ławce postać. Chłopak siedział nieco zgarbiony z naciągniętym na głowę kapturem. To był ON.



- Co czułeś?
- Cieszyłem się. Było coraz lepiej i to było najważniejsze.

        Nathan's Pov:
    Z ciemności powoli wynurzyła się Ona. Jak zwykle niepewnym krokiem podeszła bliżej i zajęła miejsce na samym końcu ławki. Przez ostatnie 5 dni widywaliśmy się codziennie, przychodziła zawsze o tej samej porze, zawsze podchodziła tym samym niepewnym krokiem, ale codziennie coś się zmieniało. Codziennie mówiła więcej i miałem wrażenie, że ciężko jej mówić do mnie i nie ważne o czym. Mówienie zwyczajnie sprawiało jej trudność, ale mimo wszystko cieszyłem się z tego.
    Nie dowiedziałem się niczego co mogłoby mi pomóc, poza jej prawdziwym nazwiskiem. Od wizyty w jej domu byłem przekonany, że ma na nazwisko Brooks, tak jak usłyszałem na sekretarce ich telefonu, ale to nazwisko jej matki, nie jej. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie naszej rozmowy o tym.

    Cisza była niemal nieznośna. Miałem tak wiele pytań, tak wiele rzeczy chciałem się dowiedzieć, ale Ona nic nie mówiła. Wpatrywała się w staw i gdy już zdecydowała coś powiedzieć, to nic związanego z nią samą.
- Powiem ci co o Tobie wiem dobra ? - zapytałem po chwili nie wytrzymując panującej między nami ciszy. W odpowiedzi skinęła głową nie obdarzając mnie nawet jednym spojrzeniem.
- Nazywasz się Skyler Brooks, mieszkasz w ładnym domu niedaleko tego parku, jesteś Aniołkiem, nie lubisz mówić, mam jakiś duży problem, a ja chcę ci w nim pomóc, chcesz ze mną współpracować, ale jest ci ciężko. - powiedziałem.
- Jenkins. - szepnęła.
- Co ? - zapytałem głupio, a ona westchnęła i spojrzała na mnie.
- Skyler Jenkins. Brooks to nazwisko matki. - ponownie szepnęła i znów odwróciła ode mnie wzrok. Więcej się nie odezwała tamtego wieczoru, nie licząc "Bye, Nathan", które wypowiada zawsze gdy odchodzi.


    Wyciągnąłem do niej  bukiet białych róż. Codziennie dawałem jej jedną, ale tym razem było inaczej w słabym świetle latarni mogłem zobaczyć jej delikatny uśmiech. Sam uśmiechnąłem się szerzej, bo to był drugi raz, kiedy sprawiłem, że się uśmiechała.
- Białe róże dla Aniołka. Jest ich 15, jedna na każdy dzień. Jutro jadę w trasę i nie będzie mnie przez 2 tygodnie, więc przyniosłem ci róże już teraz.  Żebyś o mnie nie zapomniała.- powiedziałem, a ona spojrzała na mnie.
- Dziękuję Nathan. - szepnęła i spojrzała na wodę.
    Co mnie zdziwiło to to, że nie wpatrywała się w staw jak zazwyczaj, praktycznie cały czas, tylko zerknęła i znów przeniosła spojrzenie na mnie. Cieszyłem się z tego i miałem ochotę zadać jej milion pytań o dosłownie wszystko, ale bałem się, że zepsuję jej humor.
    Była w wyjątkowo dobrym humorze, co zdarzyło się pierwszy raz od kiedy ją poznałem i nie zamierzałem tego zmarnować, nie chciałem psuć jej humoru. Ta Skyler była zdecydowanie bardziej słodka i urocza.
    Moje zdziwienie powiększyło się jeszcze bardziej kiedy wzięła głęboki wdech i swoim wyjątkowo delikatnym i melodyjnym głosem odezwała się do mnie, ale nie szeptała. Mówiła normalnie.
- Wiem, że masz dużo pytań, więc czemu nie pytasz ? - zapytała.   
    Przez chwilę milczałem układając w głowie to, co powinienem powiedzieć, ale za każdym razem miałem wrażenie, że to co wymyśliłem było złe, że nie powinienem tego mówić, więc ostatecznie wzruszyłem ramionami i zdjąłem z głowy kaptur zanim przemówiłem. Musiałem mówić to co czułem, bo inaczej nigdy nie udałoby się nam ruszyć do przodu.
- Boję się pytać Aniołku. Cały czas mam wrażenie, że zapytam o coś, przez co zamkniesz się w sobie bardziej. Dziś masz taki dobry humor, że boję się pytać, żeby ci go nie zepsuć. Pierwszy raz widzę cię taką szczęśliwą i nie wybaczyłbym sobie, gdyby z mojego powodu twój humor się pogorszył. - powiedziałem szczerze, a ona kiwnęła głową.
- Pytaj. - szepnęła.
- Co się stało z twoim ojcem ? - zapytałem.
    Od kiedy tylko powiedziała mi o swoim prawdziwym nazwisku sprawa jej ojca mnie intrygowała. Cały czas zastanawiałem się o co może chodzić i miałem 1000 różnych teorii na to, co się z nim stało i kolejne 1000 na to dlaczego Sky jest taka zamknięta w sobie.
- Rozwiódł się z matką 5 lat temu. - szepnęła i przeniosła wzrok na staw.
    Zaskoczyła mnie swoją szybką odpowiedzią, liczyłem, że będzie milczała, a tym czasem ona odpowiedziała błyskawicznie, ale jej ton był wyprany z emocji. Na kolanach trzymała białe róże i opuszkami palców prawej ręki cały czas ich dotykała.
- Tęsknisz za nim ? - zapytałem, ale zaprzeczyła ruchem głowy.
- Oni nic dla mnie nie znaczą. - szepnęła.
- To twoja rodzina Skyler. - powiedziałem zszokowany, ale swoją odpowiedzią sprawiła, że zdziwiłem się jeszcze bardziej.
- Nie mam rodziny. Już nie. - szepnęła i wstała.
    To był ten moment kiedy żałowałem, że się odzywałem. Wiedziałem, że nie mam szans jej zatrzymać i to było najgorsze. Odchodziła, a ja nie mogłem nic zrobić. Byłem bezradny i ta bezradność mnie przytłaczała.
- Bye Nathan.- szepnęła.
- Do zobaczenia Aniołku. - powiedziałem i zaczęła się oddalać.
    Gdy wpatrywałem się w jej oddalającą się sylwetkę wpadłem na pewien pomysł i zerwałem się z ławki biegnąc w jej kierunku.
- Zaczekaj ! - zawołałem. Odwróciła się w moją stronę i wbiła we mnie spojrzenie swoich czekoladowych tęczówek.
- Słuchaj jutro radia CapitalFM o 17. Proszę. - powiedziałem.
    Kiwnęła głową i bez słowa odwróciła się odchodząc. Nie zatrzymywałem jej ponownie. Wpatrywałem się w nią dopóki nie zniknęła za bramą parku, a potem sam ruszyłem w kierunku domu.
   

_________________________
Hej Misie <3
Nie wiem co mnie opętało, ale napisałam to w niecałą godzinę i pomyślałam, że wstawię.
Sky i Nath zaczynają ze sobą rozmawiać. Rozdział inny niż poprzednie, ale w sumie to nawet mi się podoba :D
Pisałam go przy : Nathan Sykes - Just The Way You Are (cover), The Wanted - Let Me Love You (cover) i The Wanted - Kickstarts (cover)

SUMMERTIME BALL !!!!! CZAICIE TO !!!!!! NATHAN & JESSIE J !!!!!
Ja nie mogę się po tym pozbierać. Moje słoneczko, mój aniołek, mój Sid, mój idiota, mój ... Awww *.* Ten jego uśmiech na scenie.... *Fangirling poziom HARD*


Moje słoneczko na scenie ♥ : 








Dodałam wam pamiętnik Sky, bo już mam pomysł na epilog i mam nawet pół napisane i w sumie to bardzo mi się podoba :D


Żeby oglądnąć występ Sid'a i Jessie J na STB poświęciłam moje 7 zł z telefonu i odnowiłam pakiet internetowy, bo mój internet na komputerze nadal nie działa, ale przyzwyczaiłam się do tego już prawie.
Od rana rysowałam tylko piórka i oczy i zamazałam ponad 20 kartek...
Jestem dziś niewyżyta artystycznie ! ;p

DOBRA !
Jedna ważna sprawa.
BĘDZIE KTOŚ 12 LIPCA W ŁODZI ???????????? 

Albo jakoś około 18-22 lipca ? ? ? ? 
Powiedzcie, że taaak, bo mi się będzie nudziło w te wakacje, a 12 jadę na zjazd, a potem jakoś jadę sobie też jadę i chętnie bym się z wami spotkała :D


Normalnie napisałabym tutaj :"Rozdział dla mojego LouLou", ale wpadłam na inny pomysł !
CAŁE TO OPOWIADANIE JEST DLA MOJEGO LOULOU <3
Gdyby nie Ona nigdy nie powstałby ten blog. Dominika to moje słoneczko, tak jak Nathan. To ona motywuje mnie do pisania i jest cudowna. Mimo, że nie spotkałam jej nigdy to jest dla mnie bardzo ważna. Dominika czasem pieprzy głupoty, że rozdział jej nie wyszedł, a tak serio to jest cudowny i czasem udziela jej się ode mnie głupota i wtedy jej notki pod rozdziałami są tak poplątane jak moje ♥ Kocham Cię LouLou <3 Jestem Harry, a ona jest moim LouLou i mówcie sobie co chcecie ;p










Love,
Paula <3

piątek, 20 czerwca 2014

Chapter 11

- Co czułeś ?
- Czułem się taki bezradny... patrzyłem i nic nie mogłem zrobić... To było okropne.


        Nathan's Pov:
    Zamknąłem oczy odchylając głowę do tyłu i głośno wypuściłem powietrze z płuc. Słońce już całkowicie schowało się za horyzontem i zacząłem tracić nadzieję, że się pojawi. Bałem się, że jej nie zobaczę, że wcale nie chce ze mną współpracować, myślałem, że przestraszyła się tego wszystkiego.
    Zaczynało się robić chłodno, a liście stojącego nieopodal ławki drzewa powiewały na wietrze szumiąc cicho. W parku nie było nikogo oprócz mnie i atmosfera była trochę jak z horroru. Niemal podskoczyłem ze strachu, gdy usłyszałem za sobą szmer, ale uspokoiłem się widząc jak Aniołek siada na drugim końcu ławki.
- Cześć. - powiedziałem, a ona nie zareagowała.
- Proszę. - wyciągnąłem w jej stronę białą różę, którą wzięła do ręki i zerknęła na mnie na chwilę, ale zaraz odwróciła spojrzenie.
    Wbiła wzrok w staw jak na początku naszej "znajomości" i przestała reagować na wszystko inne wokół. Podciągnęła kolana pod brodę nie spuszczając wzroku z wody, jakby coś interesującego się w niej znajdowała, jakby ona coś tam widziała.
- Skyler... Mogę cię o coś zapytać ? - zapytałem cicho przysuwając się do niej nieco.
- Nie dziś. Proszę. - szepnęła łamiącym się głosem i zerknęła na mnie.
- Chcesz zostać sama ? - zapytałem, a ona zaprzeczyła ruchem głowy i znów przeniosła wzrok na staw.
    Przez pierwszych kilkanaście minut milczeliśmy. Ona wpatrywała się w wodę, a ja w nią, chociaż nie widziałem jej zbyt dobrze, to jednak patrzyłem. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej, chciałem zapamiętać każdy szczegół.
- Proszę, mów coś. - szepnęła ponownie, a jej głos znów się załamał.
    Przez chwilę zastanawiałem się o czym powinienem zacząć mówić. W mojej głowie panował totalny mętlik i nie potrafiłem złożyć porządnego zdania. Bałem się, że powiem coś nie tak, że się przestraszy...
- Za dwa dni przeprowadzam się do swojego domu wiesz? Mieszkanie z resztą jest fajne, ale z czasem zaczyna męczyć, ciągłe towarzystwo, brak chwili spokoju, ciszy, samotności... Kiedyś mi to nie przeszkadzało, ale teraz... Trochę się pozmieniało i cieszę się z powrotu do swojego domu. Niedługo też ruszamy w taką mini trasę, zajmie nam jakieś 2 tygodnie i to będzie takie bardziej radio tour, ale może być fajnie. Nie chcę cię zostawiać tu samej wiesz ? - powiedziałem to co tylko przyszło mi do głowy.
- Kiedy ? - zapytała cicho nawet na mnie nie patrząc.
- Za tydzień. - powiedziałem, a ona kiwnęła głową.
    Wpatrywałem się w nią i wtedy zauważyłem coś białego wystającego z rękawa. Normalnie pewnie nie zwróciłbym na to uwagi, ale Aniołek nie nosi białych rzeczy, same czarne, więc zaniepokoiło mnie to.
- Aniołku... - zacząłem niepewnie.
    Wiedziałem, że stąpam po cienkim lodzie, ale nie mogłem tak tego zostawić, skoro zamierzałem jej pomóc, to musiałem wiedzieć czemu taka jest. Nigdy wcześniej nie spotkałem osoby takiej jak ona i nie miałem pojęcia co powinienem robić. Wpatrywałem się w nią przez chwilę w ciszy i dopiero gdy na mnie spojrzała zrozumiałem, że czeka aż coś dodam.
- Czy ty... Ummm... Czy to bandaż? - zapytałem wskazując jej nadgarstek, a ona szybko naciągnęła rękaw swojej czarnej bluzy na dłoń, a potem skinęła głową.
- Wyjaśnisz mi kiedyś dlaczego to robisz ? - zapytałem, a ona znów potwierdziła skinięciem głowy, a potem ponownie odwróciła ode mnie wzrok i wbiła go w wodę.
    Nie wiedziałem jak postępować z osobami, które mają takie problemy, że aż się tną, które sobie nie radzą. Gdy widziałem u fanki blizny na nadgarstkach to zwyczajnie je przytulałem i mówiłem, że kiedyś będzie lepiej, że jestem z nimi, ale ze Skyler było inaczej. Jej nie mogłem przytulić, nie wiedziałem, czy w jej życiu kiedykolwiek będzie lepiej. Nic nie wiedziałem o niej i o jej życiu i nigdy nie spotkałem aż tak zamkniętej w sobie osoby. Była takim bezbronnym, zagubionym aniołkiem, którego chciałem chronić przed złem.
- Bye, Nathan. - szepnęła wstając z ławki. Spojrzałem na nią i westchnąłem.
- Do jutra Aniołku. - odpowiedziałem, a ona ruszyła w kierunku bramy.
    Wpatrywałem się w jej oddalającą się sylwetkę oświetlaną przez światła latarni rozstawionych po obu stronach parkowych alejek. Wydawała się taka malutka idąc przez park, każda rzecz, którą mijała, nie ważne czy to było drzewo, latarnia czy brama wydawały się ją przytłaczać. Szła taka samotna przez park, a ja nie mogłem oderwać od niej wzroku.
    Chwilę po niej sam też wstałem z ławki i skierowałem się w stronę domu. Nie było sensu dłużej siedzieć tam samemu. Niby Skyler ze mną współpracowała, ale nie dowiedziałem się niczego i nie mogłem jej pomóc, a to właśnie to denerwowało mnie najbardziej. Wiedziałem, że muszę się uspokoić, bo moi przyjaciele nie zasłużyli na to, żebym swoją frustrację wyładowywał na nich. Oni nie zrobili nic złego.
    W środku jak zwykle powitał mnie głośny śmiech Parkera, wiec tylko zdjąłem buty i udałem się do salonu, gdzie przebywał chłopak, a razem z nim Kelsey, Max i Jay.
- Już wróciłeś ? - zdziwił się Tom, a ja przytaknąłem ruchem głowy.
- I jak ci dzisiaj poszło ? - zapytał Max
- Nijak. - westchnąłem i spojrzałem w ekran.
- Oglądamy po raz kolejny jak widzę "Szklaną Pułapkę" - westchnąłem widząc na ekranie dobrze znane sceny z filmu, który tak często oglądamy, że Jay zna połowę dialogów na pamięć.
- To bardzo dobry film ! - prychnął McGuiness, a ja lekko się uśmiechnąłem.
- Taaa... Taki dobry film jak ze mnie dobry kucharz. - zaśmiałem się, a Tom i Max do mnie dołączyli.
- Co wy chcecie od tego filmu ? - zapytała Kelsey, a Jay ją poparł.
- Bo wiesz kochanie, ten film jest strasznie przewidywalny. - powiedział Tom i pocałował Kels w policzek.
- Niedobrze mi się robi jak na was patrzę. - westchnął Max i wstał.
- Chodź młody, idziemy coś zjeść. - dodał i razem poszliśmy do kuchni.
- Czego się dowiedziałeś ? - zapytał gdy tylko zamknąłem drzwi.
- Niczego Max. - westchnąłem i z zamrażarki wyjąłem pizzę, którą następnie umieściłem w mikrofalówce.


- Co czułaś ?
- To było takie dziwne... Czułam się dobrze... Pierwszy raz od dawna czułam się dobrze.


        Skyler's Pov:
    Kolejna róża wylądowała w wazoniku obok mojego łóżka. Wpatrywałam się w nie i delikatnie, opuszkami palców dotknęłam ich płatków, były takie delikatne... Nathan twierdził, że ja jestem równie delikatna, ale nie miał racji.
    Usiadłam na łóżku i podciągnęłam rękaw bluzy, żeby spojrzeć na bandaż znajdujący się na moim lewym nadgarstku. Kolejny raz to zauważył... Kolejny raz...
    Z jednej strony chciałabym, żeby się odczepił, żeby dał sobie spokój, żebym mogła żyć tak jak wcześniej i nie martwić się tym, że On dowie się o mnie zbyt wiele. Chciałabym, żeby więcej nie pojawił się na tej ławce, bo to zrobiłoby dobrze zarówno mi jak i jemu. Ale z drugiej strony... Już nie pamiętałam jakie to miłe, gdy ktoś się o ciebie martwi, troszczy, gdy komuś zależy. On mi przypomniał... Gdyby teraz zniknął, gdyby nie pojawiał się na ławce... Nie chciałam stracić kolejnej ważnej dla mnie osoby.
    To co łączyło mnie z Nathanem ciężko było określić słowami. On był dla mnie kimś ważnym i nie przeszkadzało mi to, że praktycznie go nie znam. W jakiś dziwny sposób stał się kimś, kto mi pomaga, kimś komu zaufałam.
    Przez te 5 lat spotkałam na swojej drodze wielu ludzi, którzy chcieli mi pomóc, matka płaciła tak wielu psychologom, że nie pamiętałam nawet ich imion. Żadna z tych osób nie była w stanie zrobić tego, co udało się Nathanowi... Był kimś niesamowitym i nie wiem co w sobie miał takiego, że mu zaufałam, nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale... Ale mu ufałam.
    Wyjazd do ojca pokryje się z trasą Nathana, więc nie będę musiała tłumaczyć mu mojej nieobecności, co niezmiernie mnie cieszy, gdybym nie to, musiałabym mu wiele rzeczy powiedzieć. Nie byłam na to gotowa i nie ważne jak bardzo chciałabym to z siebie wyrzucić, to póki co nie byłam w stanie i nie potrafiłam się przed nim aż do tego stopnia otworzyć.
   

____________________________
Hej Misie <3
Oto Ja i nowy rozdział :)
Przepraszam, że nie komentuję u was, ale mój internet protestuje w ostatnich dniach i kompletnie nie działa. Żeby dodać tego posta męczyłam się ponad 2 godziny, z czego ponad godzinę wczytywało mi się okno "Nowy Post", pół godziny sam Blogger, a kolejne pół godziny próbowałam to opublikować, już nie mówię o dodawaniu zdjęcia Nath'a, bo to jakaś masakra była...
Jak tylko zacznie mi działać wszystko to szybko nadrobię zaległości u was. OBIECUJĘ !

Co u was słychać ? Bo mi chyba udało się wyciągnąć na pasek :P Znaczy nauczycielka postawiła mi 6 z marketingu, a wychodziła mi średnia z niego 5.5, więc naciągnęła trochę, tylko dlatego, że chciała, żebym miała ten pasek. W sumie to jej zależało bardziej niż mi, ale szczegół :) Wszystkiego dowiedziałam się ostatnia, bo nie było mnie wtedy w szkole... Ale dość o szkole, bo ja już żyję wakacjami ;p



Co myślicie o rozdziale ?
Miałam wam już w nim wyłożyć sprawę z figurką Spidermana, ale się powstrzymałam. Może się domyślicie ^.^
Nath i Sky odpoczną od siebie już niedługo, bo oboje wyjadą na 2 tygodnie i takie tam. Jak myślicie, czy coś się wtedy zmieni ?

Rozdział nudny, ale musicie to znieść ;p
Pisałam go przy muzyce Ed'a, a dokładnie piosenek wam nie wymienię, bo za dużo tego ;)



Love,
Paula

   

sobota, 14 czerwca 2014

Chapter 10

- Dlaczego Sky ?
- Musiałam. Bycie silną mi nie wychodziło...

       
        Skyler's Pov:
    Płytki na których siedziałam były zimne, ale nie zwracałam na nie uwagi. Zamknęłam oczy nie chcąc, aby wypłynęło z nich więcej łez, ale to nic nie dało i słone krople nadal spływały po moich policzkach. Drżącą ręką zbliżyłam srebrne ostrze żyletki do nadgarstka, ale zatrzymałam się tuż przy nim. Czy właśnie tego chciałam ? Czy znów chciałam się poddać ?
    Przez okno wpadało światło księżyca słabo oświetlając pomieszczenie i mnie. Noc zawsze była najgorszą porą, najtrudniejszą... W nocy przychodziły wątpliwości, wspomnienia i ból. Ból, którego nie dało się opisać słowami, który paraliżował każdą komórkę ciała, który nie chciał odejść, ból, który musiałam znosić tak często, że prawie do niego przywykłam. Prawie, bo za każdym razem razem z bólem pojawiały się te same myśli, wracała świadomość, że to moja wina.
    Przed oczami znów pojawił się obraz stawu, nad którym przesiadywałam niemal codziennie, obraz wielkiego drzewa rosnącego tuż przy ławce, na której uwielbiałam przesiadywać, obraz unoszącej się na wodzie figurki Spidermana, która do tej pory spoczywa w drewnianym pudełku na dnie mojej szafy.
    Moje ruchy były niemal mechaniczne, gdy zagłębiłam ostrze żyletki w skórze, cichy syk, który wyrwał się z moich ust zaraz został zagłuszony szlochem, ale nie był on spowodowany bólem fizycznym. To przeszywający ból psychiczny rozrywał mnie na miliony kawałeczków od środka i to właśnie tego nie mogłam znieść.
    Żałowałam, że nie mogę cofnąć czasu, że nie mogę zmienić przeszłości. Nie rozumiałam jak oni sobie z tym poradzili tak szybko, ja nie potrafiłam tego zrobić, chociaż minęło już 5 lat. Przed oczami nadal widniał obraz unoszącej się na wodzie figurki Spidermana, spadających na nią kropel deszczu...
    Nie panowałam nad swoim ciałem. Żyletka trzymana w prawej dłoni raz za razem zagłębiała się w skórze lewego nadgarstka wywołując ból fizyczny, który miał być ukojeniem dla bólu psychicznego. Krew spływała do wanny, o krawędź której oparłam głowę pozwalając słonym łzom spływać po moich policzkach i upadać na zimne płytki podłogowe.
    Ignorując krople krwi spływające z ran podniosłam się z ziemi i wróciłam do pokoju tylko po to, żeby wygrzebać z szafy drewniane pudełko i wrócić z nim do łazienki zmieniając utwór w odtwarzaczu.
    W tle rozbrzmiewały dźwięki piosenki Demi Lovato i wiedziałam, że cała piosenka nie pasuje do tego, ale jej fragment idealnie opisywał wszystko to co czułam, to co się stało i wszystko to o czym nie potrafiłam zapomnieć, a co doprowadziło do tego, jaka się stałam.
Ohhh
Pictures in my pocket
Are faded from the washer
I can barely just make out your face
Food you saved for later
In my refrigerator
Its been too long since later never came

I know
One day eventually
Yeah I know
One day I'll have to let it all go
But I keep it just in case
Yeah I keep it just in case
    Żyletka wypadła z mojej dłoni na płytki, które teraz pokrywały ślady krwi. Krwawiącą rękę znów oparłam na brzegu wanny, żeby nie zabrudzić bardziej podłogi, a opuszkami palców prawej przejechałam po zamknięciu pudełeczka, którego nie otwierałam już od dłuższego czasu.
    Łzy nie przestawały spływać po moich policzkach ani na moment. Dłonie zaczęły się trząść, a z moich ust wydobył się głośny szloch. Z trudem otworzyłam pudełeczko i spojrzałam na figurkę Spidermana znajdującą się w środku, a pod nią zdjęcie. Nieco wyblakłe, zniszczone, ale zdjęcie przedstawiające najważniejszą osobę w moim życiu. Osobę, która już nigdy nie wróci.
    Kolejny raz ignorując wypływającą z ran krew wzięłam do rąk figurkę i przytuliłam do siebie. Nie obchodziło mnie to, że ubrudzę swoje ubranie krwią, nie obchodziło mnie, że jeszcze bardziej zabrudzę podłogę.
    Wpatrywałam się w JEGO uśmiechniętą twarz na zdjęciu i tuliłam do siebie figurkę, czułam się jakby był obok, ale wiedziałam, że to nie możliwe, że ON nie wróci. Zaniosłam się szlochem ściskając mocniej figurkę i kołysząc się w przód i w tył.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam.... - w kółko powtarzałam jedno słowo, niczym maszyna, automat...
- Przepraszam. - szepnęłam po raz ostatni. Przejechałam opuszkami palców po fotografii, a drugą dłonią otarłam łzy, ale na marne, bo zaraz znów spłynęły po policzkach...
    I bliżej było wyjazdu, tym gorzej to znosiłam i bałam się, do czego byłabym w stanie się posunąć następnym razem, potem jeszcze kolejnym i tak dalej. Nie chciałam tego, ale byłam zbyt słaba i nie potrafiłam sobie poradzić z tym co czułam.
    Odłożyłam figurkę i dobrą chwilę zajęło mi opanowanie łez, ale gdy mi się to udało wstałam i sięgnęłam z szafki apteczkę, żeby owinąć nadgarstek, wówczas przed oczami pojawił się obraz Nathana. Jego ciche pytanie "Dlaczego?" gdy zobaczył bandaż, niemalże czułam jego dotyk na nadgarstku i ponownie w moich oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziałam co je wywołało, ale wiedziałam, że to coś związanego z Nathanem. W jakiś dziwny sposób stał się dla mnie kimś bliskim i nie chciałam go stracić tak jak wszystkich innych do tej pory.



- Czemu to zrobiłeś ?
- Nie wiem. Działałem impulsywnie. Nie chciałem jej zawieść.


        Nathan's Pov:
    Nie byłem świadomy tego jak wiele swojego wolnego czasu poświęciłem Skyler. Nie zauważałem tego, że oddalam się od przyjaciół, że nie spędzam wolnych chwil tak jak wcześniej. Nie byłem już tym samym chłopakiem co wcześniej i nawet nie zauważyłem tej zmiany.
    Po raz kolejny spojrzałem na swój laptop, którego nie używałem już dłuższy czas i zrezygnowany sięgnąłem po niego. Byłem tak znudzony, że chwila spędzona przy urządzeniu mogłaby mi pozwolić zabić tę nudę.
    Zazwyczaj pierwszą czynnością jaką wykonywałem po zalogowaniu się było sprawdzenie Twittera, ale tym razem zrobiłem wszystko oprócz tego. Na swój profil na portalu zalogowałem się dopiero na samym końcu i westchnąłem widząc ilość powiadomień.
    Wiedziałem, że większość z nich to tweety typu : "I Love You. Follow Me.", więc nie zamierzałem nawet tam zaglądać. Normalnie pewnie czytałbym te tweety, odpisał na kilka, ale w tamtym momencie nie miałem na to najmniejszej ochoty.
    Na dole słyszałem śmiech chłopaków, ale nie chciałem do nich dołączyć, wolałem siedzieć sam w swoim pokoju. Ich obecność zaczynała mi przeszkadzać, ale nie tak jak obecność fanów.
    Zupełnie odzwyczaiłem się od przebywania z osobami, które tak dużo mówią, które są otwarte i nie boją się do mnie odzywać, przytulać i tak dalej, przywykłem do towarzystwa Skyler. Przywykłem do tego, że siedzimy w ciszy...
    Byłem przemęczony, całą noc nie mogłem zmrużyć oka, bo miałem wrażenie, że dzieje się coś złego, że coś jest nie tak. Moje myśli skierowały się prosto na tor Aniołka. Bałem się, że to z nią coś złego się dzieje, a ja nie mogłem jej pomóc.
    Pukanie do drzwi wyrwało mnie z zamyślenia i jeszcze zanim się odezwałem do środka wszedł Max i usiadł bez słowa w fotelu.
- Coś się stało ? - zapytałem niepewnie.
- Ty się pytasz czy coś się stało Nath ? Zamykasz się w pokoju, nie gadasz z nami, olewasz fanów. Co się stało z Tobą stary ? - zapytał, a ja westchnąłem i odłożyłem laptopa.
- Nie wiem Max. To wszystko co się teraz dzieje jest dla mnie zupełnie obce. Sam nie wiem dlaczego tak się dzieje, obecność innych zaczęła mnie denerwować, przywykłem już do siedzenia w ciszy, do bycia ignorowanym, a tutaj... - westchnąłem.
- To przez Nią ? - zapytał
- Nie Max... To wszystko co się ze mną dzieje, to tylko i wyłącznie moja wina jeżeli już chcesz kogoś winić... Ona zwyczajnie potrzebuje pomocy Max, a ja chcę jej pomóc. - powiedziałem


_____________________________
Heeej Misie
Co tam u was ?

Rozdział jest, co prawda krótki, ale jest.
Następny będzie dłuższy, bo już poprawiłam wszystko i jestem na siebie trochę zła, bo moja średnia to będzie 4.69, czyli tak malusio braknie mi do paska i stypendium... Cholera, tak malutko...  Ale w sumie jestem z siebie dumna, bo dawno nie miałam takiej średniej :D
A jak u was ?

Piosenka użyta w rozdziale, to Demi Lovato - In Case

Cały rozdział pisałam przy : Demi Lovato - Heart By Heart , This Century - Love Killer Goo Goo Dolls - Iris

Początek rozdziału nieco dołujący prawda ?
O to chodziło... Będą jeszcze bardziej dołujące momenty.

Rozdział dla mojego LouLou ♥
Dzieki za wsparcie :)
Nie wiem czy wiesz, ale Kooocham Cię <3

Zdjęcie Nath'a dla was <3




+ Tu macie taką przybliżoną scenerię ławki Nath'a i Sky ;) Fajnie nie ? ;p




Love,
Paula <3

sobota, 7 czerwca 2014

Chapter 9

- O czym wtedy myślałeś ?
- Hmm... Dokładnie to było: "Nie spieprz tego Nathan. Nie możesz tego spieprzyć !"


        Nathan's Pov:
    Wyszedłem z domu jaką godzinę wcześniej niż powinienem, ale chciałem jeszcze raz przemyśleć jakie pytania jej zadać, bo nie chciałem popełnić błędu. Najgorsze co mógłbym zrobić, to zadać jej nieodpowiednie pytanie przez które zamknęłaby się jeszcze bardziej.
    Idąc do parku minąłem kwiaciarnie, w której ostatnio kupiłem różę dla Aniołka. Tym razem mój wzrok również spoczął na bukiecie białych róż na wystawie i zawróciłem, żeby kupić jedną.
    Denerwujący dzwoneczek zabrzęczał nad moją głową, gdy przekroczyłem próg, a starsza pani siedząca za ladą podniosła wzrok i wbiła we go we mnie.
- Pomóc w czymś chłopcze ? - zapytała miłym głosem.
    Wcześniej gdy tu byłem za ladą siedziała dziewczyna około 18 lat i nie była zbyt miła, ta kobieta była jej zupełnym przeciwieństwem i uśmiechnąłem się do niej zanim odpowiedziałem.
- Jedną białą różę poproszę. - powiedziałem, a ona kiwnęła głową.
- To piękne kwiaty. - powiedziała przyglądając się różom w wazonie
- Tak, wiem.  - przyznałem.
    Przed oczami stanął mi obraz Aniołka, w jej łazience, stojącego przy umywalce z delikatnym uśmiechem na twarzy, który widziałem tylko raz, gdy spadłem ze stołka. Ten jeden malutki uśmiech dał mi tyle nadziei, że miałem wtedy ochotę wstać i skakać ze szczęścia.
- Dziewczyny zazwyczaj wolą czerwone. - dodała zerkając na mnie, a następnie wyjęła jedną z róż z wazonu i przyjrzała się jej dokładnie.
- Ta lepiej do niej pasuje. - powiedziałem zgodnie z prawdą, a następnie położyłem odpowiedni banknot na ladzie i biorąc różę wyszedłem z kwiaciarni.
    Droga do parku minęła mi zdecydowanie za szybko, bo idąc w stronę ławki nadal nie wiedziałem które pytania powinienem zadać, a których nie. Miałem ogromną nadzieję, że jej jeszcze nie ma i będę mógł to w spokoju przemyśleć.
    Z każdym krokiem w kierunku "naszej" ławki bałem się bardziej i miałem większy mętlik w głowie. Miałem tak wiele pytań, ale wiedziałem, że nie udzieli mi odpowiedzi na wszystkie, że będę musiał stopniowo dowiadywać się od niej fragmentów jej historii. Nie chciałem zadać zbyt wielu pytań, żeby nie czuła się osaczona, chciałem żeby się otworzyła, ale nie chciałem jej przestraszyć, nie chciałem, żeby się zamknęła, bo zaszliśmy zbyt daleko, żeby cofać się do początku. Ktoś może pomyśleć, że wcale nie tak daleko, ale ta dziewczyna jest zagadką, jedną wielką zagadką i to, że poznałem jej imię, że zgodziła się ze mną współpracować to było niesamowicie dużo.
    Nie było jej. Usiadłem na ławce, ale nie tak jak zawsze - na jej końcu, tylko na środku. Nie zamierzałem już zachowywać tak wielkiego dystansu. Obracałem w dłoni róże i przyglądałem się białym płatkom, które tak bardzo przypominały mi Skyler. Delikatne, jak jej głos, jak ona i do tego białe, taki niewinny kolor, równie niewinny jak ona.
    Nawet nie zwróciłem uwagi, że podeszła bliżej, dopóki nie usiadła obok mnie. Przeniosłem na nią wzrok i lekko się uśmiechnąłem. Swoje brązowe włosy związała w warkocz, który spoczywał na jej lewym ramieniu, byłą ubrana jak zwykle, w ciemne rzeczy i jak zwykle jej twarz nie wyrażała emocji.
- Cześć Aniołku. To dla Ciebie. - powiedziałem i podałem jej różę, którą niepewnie wzięła do ręki i przeniosła wzrok na mnie.
- Dziękuję. - szepnęła swoim delikatnym głosem, a potem znów wbiła wzrok w kwiat.
- To ja dziękuję. - odpowiedziałem szeptem, a ona spojrzała na mnie zdezorientowana.
- Za to, że mi pomogłaś, za to, że zgodziłaś się ze mną współpracować, że chociaż trochę mi zaufałaś. Dziękuję Skyler. - powiedziałem.
    Nie odpowiedziała. Przeniosła wzrok na staw obracając różę w dłoniach i cichutko westchnęła. Chciałem zapytać o co chodzi, chciałem spleść jej palce ze swoimi i zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze, że jej pomogę, ale nie mogłem. Nie byłem pewien, czy będzie dobrze, nie byłem też pewien czy dam radę jej pomóc. Jedyne co mogłem zrobić, to patrzeć na nią i czekać, aż się odezwie.
    Ten moment jednak nie nadchodził, mijały minuty, a my milczeliśmy. Bałem się zadać jej pytanie, żeby jej nie wystraszyć, bałem się, że nie odpowie, a mnie uzna za nachalnego. Zaczynała mi ufać, a przynajmniej miałem taką nadzieję i nie chciałem tego zepsuć.
- Powiedz coś o sobie. - szepnęła nagle, a ja wpatrywałem się w nią zdumiony.
    Spojrzała na mnie, ale nie mogłem nic wyczytać z jej twarzy, więc kiwnąłem głową, a ona znów odwróciła wzrok.
- Mówiłem już kiedyś o sobie pamiętasz ? - zapytałem, a ona skinęła głową.
    Zastanawiałem się, czy powinienem powiedzieć jej o zespole, ale skoro oczekuję, że mi zaufa powinienem być z nią szczery, powinna wiedzieć kim jestem. Bałem się jednak, że gdy dowie się, że jestem sławny, to będzie się bała otworzyć przede mną.
- Od dziecka interesuje mnie muzyka, jako dzieciak brałem udział w różnych konkursach, potem uczęszczałem do szkoły muzycznej, aż gdy miałem 16 lat trafiłem na casting do The Wanted. Udało mi się i dostałem się do zespołu. Czwórka moich przyjaciół, ci z którymi mieszkam pamiętasz ? - zapytałem, a ona kiwnęła głową i przeniosła na mnie wzrok.
- Oni właśnie są ze mną w zespole. Są ode mnie starsi, kiedyś opowiem ci o nich więcej. Przez moją karierę dużo podróżuję i rzadko widuję mamę, bo gdy jestem w Londynie to zazwyczaj mamy wywiady, sesje i takie tam, więc nie mogę ich odwiedzać, ale gdy mamy wolne, to jadę do nich, żeby spędzić z nimi jak najwięcej czasu. Mam nadzieję, że to, że jestem sławny niczego nie zmienia, nie chcę, żebyś się mnie bała, chcę, żebyś mi zaufała. - powiedziałem i spojrzałem na nią.
- Ufam Ci Nathan. - szepnęła i wstała.
- Nie idź jeszcze. - powiedziałem błagalnie, ale nie odpowiedziała.
- Mogę cię chociaż odprowadzić ? - zapytałem, a ona delikatnie kiwnęła głową.

- Zmieniło się coś ?
- Wszystko. Nic nie było takie jak wcześniej.


        Skyler's Pov:
    Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę. Cały czas zerkałam na biała różę, już druga, którą mi dał. Ufałam mu i tego bałem się najbardziej. Był sławny, a mimo to codziennie przychodził do tego parku, żeby ze mną porozmawiać, a ja nic nie mówiłam.
    Był inny niż wszyscy, był zdecydowanie bardziej uparty, ale ciszyłam się z tego. Był jedyną osobą, która chciała mi pomóc, która była na tyle cierpliwa, żeby czekać i nie naciskać.
    Gdy weszłam do domu wzięłam z lodówki tylko jogurt i pognałam na górę, do swojego pokoju, a potem położyłam się na łóżku wtulając twarz w poduszkę. Po chwili obok mnie ułożył się Teo domagając się uwagi, więc pogłaskałam go i podniosłam się. Różę od Nathana włożyłam do wazonika obok poprzedniej i skierowałam się do łazienki, żeby wziąć prysznic.
    Nie miałam ochoty używać żyletki. Od poznania Nathana robiłam to o wiele rzadziej niż zwykle i odpowiadało mi to. Nie wiedział jak bardzo mi pomógł. Zrobił coś, co nie udało się wszystkim innym i byłam mu za to ogromnie wdzięczna.
    Gdy wyszłam z łazienki położyłam się obok Teo i znów zaczęłam go głaskać. Uwielbiałam tego kota, bo miałam tylko jego, no był jeszcze Nathan, ale przed nim miałam tylko Teo.
- Chciałabym, żeby wszystko było dobrze Teo... Ale dla mnie happy end nie istnieje. - szepnęłam, a po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza, która spadła na szare futerko Teo.
    Postanowiłam wyszukać czegoś w internecie o Nathanie, więc włączyłam laptop i wstukałam w wyszukiwarkę "The Wanted". Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę i słuchałam. Jego głos rozpoznałam od razu, piosenka mimo, że była dość szybka, wesoła i sens narzucał się od razu, jednak dla mnie miała jeszcze jedno dno. Pasujące do sytuacji mojej i Nathana.
The sun goes down
The stars come out

Spotykaliśmy się zawsze o zachodzie słońca, nigdy w innym przypadku, zawsze gdy słońce zachodziło, a gwiazdy pojawiały się na niebie.
My universe will never be the same
I'm glad you came

Dla mnie nic już nie będzie takie jak wcześniej i cieszyłam się, że przyszedł, że nie odpuścił, że nie jest jak inni.
So let's go somewhere no-one else can see, you and me
Ławka na której siedzieliśmy nie była widoczna dla innych, którzy byli w parku, trzeba było podejść bardzo blisko, żeby ją zobaczyć, dlatego to właśnie tam siedziałam zawsze.
   

_______________________
Cześć !
Rozdział jest już i szczerze przyznam, że nie chciało mi się go pisać mimo, że miałam pomysł i tak dalej, ale jest tak ciepło, że zdecydowanie nie chce mi się siedzieć w domu i gdybym nie pisała opowiadania o Sky i Nathanie to pewnie siedziałabym teraz na dworze. Jednak to moja perełka i nie chciałam was zawieść :)
Mam nadzieję, że wam się podoba, bo mi nawet tak. W sumie to miał wyglądać nieco inaczej, ale jest dobrze.

Co myślicie o takiej interpretacji GYC ? Nie wiem jak mi to do głowy przyszło, ale nawet mi się podoba :)

Jakie macie średnie na koniec roku ? Ja jak dobrze pójdzie, to będę miała 4.5, a w najgorszym wypadku to tak 4.3 :) Nie chwalę się tym, bo chciałam się wyciągnąć na pasek, ale przez chemię, z której będę miała 3 i polski, z którego też będę miała prawdopodobnie 3 mi się nie uda. Najbardziej przeżywam tę chemię, bo będę ją miała na świadectwie maturalnym, a tam tylko 3, ale trudno. Nigdy nie byłam dobra z chemii.

Rozdział pisałam przy piosenkach This Century : My Weakness, Tip Toe i Sideways.

Z nudów oglądałam występy ludzi w brytyjskich show i zgadzam się z Nathanem, że Bars & Melody są genialni. Uwielbiam ich i życzę im jak najlepiej, ale boję się, że są za młodzi na karierę.

Znowu się rozpisałam w tej notce....

Co myślicie o tym rozdziale ?
Czy happy end dla Sky faktycznie nie istnieje ?
Sky znów dostała różę od Nathana. Gdy pierwszy raz pojawił się motyw białej róży Zagubiona Dusza napisała, że to urocze, taka biała róża dla Aniołka. Myślałam o tym samym i powiem wam, że to jeden z symboli tego opowiadania. Mam zamiar zrobić nagłówek, ale mi się nie chce, a tam właśnie miały się pojawić wszystkie symbole...

PAMIĘTAJCIE, ŻE WY WIECIE WIĘCEJ O SKY NIŻ NATHAN :)

Co do waszych komentarzy.
kolol owa napisała cytuję "nie potrafi skupić myśli na JEDNEJ fance i nawet ją zaniedbuje, bo myśli tylko o Sky, to się zakochał," Kochani, NATH NIE ZAKOCHAŁ SIĘ W SKY ! Ona go ciekawi, chce jej pomóc, ale nie zakochał się w niej. To zbyt dużo powiedziane biorąc pod uwagę, że praktycznie się nie znają, a spotkali się tylko KILKA razy. ;)

Rozdział dla .... *werble*
ZAGUBIONEJ DUSZY !
Która ma podobny tok myślenia co ja jeśli chodzi o białą różę :) I oczywiście Zagubiona Dusza i nasz Zagubiony Aniołek (O SKY MI CHODZI JAKBY KTOŚ NIE OGARNĄŁ) :) Czyż nie podobne ? ^.^


Jak ktoś chce jakieś plakaty, czy coś, to niech pisze do mnie na TT, to mu wyślę, bo ja mam ich za dużo i chcę się pozbyć ;) Wszystkie oprócz TW i DEMI jakie mam to mogę wam wysłać :p A mam duuuuużo ;p

Sexy Nath *__*





Love,
Paula <3