- Musiałam. Bycie silną mi nie wychodziło...
Skyler's Pov:
Płytki na których siedziałam były zimne, ale nie zwracałam na nie uwagi. Zamknęłam oczy nie chcąc, aby wypłynęło z nich więcej łez, ale to nic nie dało i słone krople nadal spływały po moich policzkach. Drżącą ręką zbliżyłam srebrne ostrze żyletki do nadgarstka, ale zatrzymałam się tuż przy nim. Czy właśnie tego chciałam ? Czy znów chciałam się poddać ?
Przez okno wpadało światło księżyca słabo oświetlając pomieszczenie i mnie. Noc zawsze była najgorszą porą, najtrudniejszą... W nocy przychodziły wątpliwości, wspomnienia i ból. Ból, którego nie dało się opisać słowami, który paraliżował każdą komórkę ciała, który nie chciał odejść, ból, który musiałam znosić tak często, że prawie do niego przywykłam. Prawie, bo za każdym razem razem z bólem pojawiały się te same myśli, wracała świadomość, że to moja wina.
Przed oczami znów pojawił się obraz stawu, nad którym przesiadywałam niemal codziennie, obraz wielkiego drzewa rosnącego tuż przy ławce, na której uwielbiałam przesiadywać, obraz unoszącej się na wodzie figurki Spidermana, która do tej pory spoczywa w drewnianym pudełku na dnie mojej szafy.
Moje ruchy były niemal mechaniczne, gdy zagłębiłam ostrze żyletki w skórze, cichy syk, który wyrwał się z moich ust zaraz został zagłuszony szlochem, ale nie był on spowodowany bólem fizycznym. To przeszywający ból psychiczny rozrywał mnie na miliony kawałeczków od środka i to właśnie tego nie mogłam znieść.
Żałowałam, że nie mogę cofnąć czasu, że nie mogę zmienić przeszłości. Nie rozumiałam jak oni sobie z tym poradzili tak szybko, ja nie potrafiłam tego zrobić, chociaż minęło już 5 lat. Przed oczami nadal widniał obraz unoszącej się na wodzie figurki Spidermana, spadających na nią kropel deszczu...
Nie panowałam nad swoim ciałem. Żyletka trzymana w prawej dłoni raz za razem zagłębiała się w skórze lewego nadgarstka wywołując ból fizyczny, który miał być ukojeniem dla bólu psychicznego. Krew spływała do wanny, o krawędź której oparłam głowę pozwalając słonym łzom spływać po moich policzkach i upadać na zimne płytki podłogowe.
Ignorując krople krwi spływające z ran podniosłam się z ziemi i wróciłam do pokoju tylko po to, żeby wygrzebać z szafy drewniane pudełko i wrócić z nim do łazienki zmieniając utwór w odtwarzaczu.
W tle rozbrzmiewały dźwięki piosenki Demi Lovato i wiedziałam, że cała piosenka nie pasuje do tego, ale jej fragment idealnie opisywał wszystko to co czułam, to co się stało i wszystko to o czym nie potrafiłam zapomnieć, a co doprowadziło do tego, jaka się stałam.
Ohhh
Pictures in my pocket
Are faded from the washer
I can barely just make out your face
Food you saved for later
In my refrigerator
Its been too long since later never came
I know
One day eventually
Yeah I know
One day I'll have to let it all go
But I keep it just in case
Yeah I keep it just in case
Żyletka wypadła z mojej dłoni na płytki, które teraz pokrywały ślady krwi. Krwawiącą rękę znów oparłam na brzegu wanny, żeby nie zabrudzić bardziej podłogi, a opuszkami palców prawej przejechałam po zamknięciu pudełeczka, którego nie otwierałam już od dłuższego czasu.
Łzy nie przestawały spływać po moich policzkach ani na moment. Dłonie zaczęły się trząść, a z moich ust wydobył się głośny szloch. Z trudem otworzyłam pudełeczko i spojrzałam na figurkę Spidermana znajdującą się w środku, a pod nią zdjęcie. Nieco wyblakłe, zniszczone, ale zdjęcie przedstawiające najważniejszą osobę w moim życiu. Osobę, która już nigdy nie wróci.
Kolejny raz ignorując wypływającą z ran krew wzięłam do rąk figurkę i przytuliłam do siebie. Nie obchodziło mnie to, że ubrudzę swoje ubranie krwią, nie obchodziło mnie, że jeszcze bardziej zabrudzę podłogę.
Wpatrywałam się w JEGO uśmiechniętą twarz na zdjęciu i tuliłam do siebie figurkę, czułam się jakby był obok, ale wiedziałam, że to nie możliwe, że ON nie wróci. Zaniosłam się szlochem ściskając mocniej figurkę i kołysząc się w przód i w tył.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam.... - w kółko powtarzałam jedno słowo, niczym maszyna, automat...
- Przepraszam. - szepnęłam po raz ostatni. Przejechałam opuszkami palców po fotografii, a drugą dłonią otarłam łzy, ale na marne, bo zaraz znów spłynęły po policzkach...
I bliżej było wyjazdu, tym gorzej to znosiłam i bałam się, do czego byłabym w stanie się posunąć następnym razem, potem jeszcze kolejnym i tak dalej. Nie chciałam tego, ale byłam zbyt słaba i nie potrafiłam sobie poradzić z tym co czułam.
Odłożyłam figurkę i dobrą chwilę zajęło mi opanowanie łez, ale gdy mi się to udało wstałam i sięgnęłam z szafki apteczkę, żeby owinąć nadgarstek, wówczas przed oczami pojawił się obraz Nathana. Jego ciche pytanie "Dlaczego?" gdy zobaczył bandaż, niemalże czułam jego dotyk na nadgarstku i ponownie w moich oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziałam co je wywołało, ale wiedziałam, że to coś związanego z Nathanem. W jakiś dziwny sposób stał się dla mnie kimś bliskim i nie chciałam go stracić tak jak wszystkich innych do tej pory.
- Czemu to zrobiłeś ?
- Nie wiem. Działałem impulsywnie. Nie chciałem jej zawieść.
Nathan's Pov:
Nie byłem świadomy tego jak wiele swojego wolnego czasu poświęciłem Skyler. Nie zauważałem tego, że oddalam się od przyjaciół, że nie spędzam wolnych chwil tak jak wcześniej. Nie byłem już tym samym chłopakiem co wcześniej i nawet nie zauważyłem tej zmiany.
Po raz kolejny spojrzałem na swój laptop, którego nie używałem już dłuższy czas i zrezygnowany sięgnąłem po niego. Byłem tak znudzony, że chwila spędzona przy urządzeniu mogłaby mi pozwolić zabić tę nudę.
Zazwyczaj pierwszą czynnością jaką wykonywałem po zalogowaniu się było sprawdzenie Twittera, ale tym razem zrobiłem wszystko oprócz tego. Na swój profil na portalu zalogowałem się dopiero na samym końcu i westchnąłem widząc ilość powiadomień.
Wiedziałem, że większość z nich to tweety typu : "I Love You. Follow Me.", więc nie zamierzałem nawet tam zaglądać. Normalnie pewnie czytałbym te tweety, odpisał na kilka, ale w tamtym momencie nie miałem na to najmniejszej ochoty.
Na dole słyszałem śmiech chłopaków, ale nie chciałem do nich dołączyć, wolałem siedzieć sam w swoim pokoju. Ich obecność zaczynała mi przeszkadzać, ale nie tak jak obecność fanów.
Zupełnie odzwyczaiłem się od przebywania z osobami, które tak dużo mówią, które są otwarte i nie boją się do mnie odzywać, przytulać i tak dalej, przywykłem do towarzystwa Skyler. Przywykłem do tego, że siedzimy w ciszy...
Byłem przemęczony, całą noc nie mogłem zmrużyć oka, bo miałem wrażenie, że dzieje się coś złego, że coś jest nie tak. Moje myśli skierowały się prosto na tor Aniołka. Bałem się, że to z nią coś złego się dzieje, a ja nie mogłem jej pomóc.
Pukanie do drzwi wyrwało mnie z zamyślenia i jeszcze zanim się odezwałem do środka wszedł Max i usiadł bez słowa w fotelu.
- Coś się stało ? - zapytałem niepewnie.
- Ty się pytasz czy coś się stało Nath ? Zamykasz się w pokoju, nie gadasz z nami, olewasz fanów. Co się stało z Tobą stary ? - zapytał, a ja westchnąłem i odłożyłem laptopa.
- Nie wiem Max. To wszystko co się teraz dzieje jest dla mnie zupełnie obce. Sam nie wiem dlaczego tak się dzieje, obecność innych zaczęła mnie denerwować, przywykłem już do siedzenia w ciszy, do bycia ignorowanym, a tutaj... - westchnąłem.
- To przez Nią ? - zapytał
- Nie Max... To wszystko co się ze mną dzieje, to tylko i wyłącznie moja wina jeżeli już chcesz kogoś winić... Ona zwyczajnie potrzebuje pomocy Max, a ja chcę jej pomóc. - powiedziałem
_____________________________
Heeej Misie
Co tam u was ?
Rozdział jest, co prawda krótki, ale jest.
Następny będzie dłuższy, bo już poprawiłam wszystko i jestem na siebie trochę zła, bo moja średnia to będzie 4.69, czyli tak malusio braknie mi do paska i stypendium... Cholera, tak malutko... Ale w sumie jestem z siebie dumna, bo dawno nie miałam takiej średniej :D
A jak u was ?
Piosenka użyta w rozdziale, to Demi Lovato - In Case
Cały rozdział pisałam przy : Demi Lovato - Heart By Heart , This Century - Love Killer Goo Goo Dolls - Iris
Początek rozdziału nieco dołujący prawda ?
O to chodziło... Będą jeszcze bardziej dołujące momenty.
Rozdział dla mojego LouLou ♥
Dzieki za wsparcie :)
Nie wiem czy wiesz, ale Kooocham Cię <3
Zdjęcie Nath'a dla was <3
+ Tu macie taką przybliżoną scenerię ławki Nath'a i Sky ;) Fajnie nie ? ;p
Love,
Paula <3
No fajnie, fajnie ^^
OdpowiedzUsuńTroszeczke bardzo smutno :c Sky znów się tnie... a ta figurka... troszkę niezrozumiałe... mam nadzieję, że już niedługo wszystko wytłumaczysz... ♥
Och Nath olewa wszystko i interesuje się tylko Skyler. To słodkie, że się tak o nią martwi, ale to też źle, że się tak zachowuje ;/ To niepodobne żeby olewał fanów.
Zaczynam się wahać czy dobrze że tak to wszystko się toczy...
Gratuluję tak wysokiej średniej! ♥ Weny ;*
O to chodzi, żeby było niezrozumiałe ;)
UsuńAle już niedługo część tego się wyjaśni :p
Muszę przyznać, że początek bardzo mnie zdołował, ale o to chodziło, prawda?
OdpowiedzUsuńRzeczywiście z tą figurką jest to trochę niezrozumiałe, ale wiem, że to było celowe :)
Bardzo dziękuję za dedykacje.
Też Cię kocham.
Masz świetną średnią. Ja będę mieć 4.60, jak dobrze pójdzie :D
Muszę poprawić jeszcze jeden przedmiot.
No to czekam na next.
Twój LouLou
Z tą figurką chodziło o to, żeby was troszkę naprowadzić, ale żebyście dowiedziały się wszystkiego wtedy, kiedy Nathan, bo nie chcę dwa razy powtarzać tego samego w opowiadaniu.
UsuńJeżeli jeszcze raz przeczytacie wszystko dokładnie skupiając się na zachowaniu Sky to może połączycie fakty i lepiej to zrozumiecie. Pamiętam, że pisałam jakoś w początkowych rozdziałach, w perspektywie Nath'a coś, co mogłoby was naprowadzić ;)
To trochę smutne, że Sky znów się pocieła. Nawet bardziej niż trochę... Ale to słodkie, że Nathan stał się dla niej ważny i nie chce go stracić...<3 Ja też nie rozumiem za bardzo sytuacji z figurką, ale domyślam się, że o to właśnie chodzi :)
OdpowiedzUsuńJeśli dobrze pójdzie to będę miała średnią 4.9, ale to zależy co dostanę z chemii. Nie dziwię się, że jesteś zła, tak mało brakuje Ci do paska...
PS Uwielbiam In Case
Weny <3
smutno mi po tym rozdziale :(
OdpowiedzUsuń