czwartek, 24 kwietnia 2014

Chapter 3

- Zrozumieli to ?
- Sam tego nie rozumiałem, więc co dopiero oni. Cieszyłem się, że nie dopytują.


        Nathan's Pov:
    Nie chciałem nic innego jak chwila spokoju i samotność. Musiałem wszystko po raz kolejny dokładnie przemyśleć. Z nią wszytko wyglądało inaczej i każde słowo, które chciałem powiedzieć musiałem dokładnie przemyśleć. Nigdy nie przypuszczałem, że tak bardzo będę chciał kogoś poznać i pomóc. Wiedziałem, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałem co i to mnie intrygowało.
    Do mojego pokoju ktoś zapukał, a ja westchnąłem i usiadłem na łóżku. Czy oni nie mogą dać mi spokoju i zająć się sobą ?
- Mogę ? - Max zajrzał do mojego pokoju, a ja kiwnąłem głową. George zamknął za sobą drzwi i usiadł w fotelu.
- Widziałeś Ją ? -zapytał po chwili ciszy.
- Tak. Max, nie rozumiem co się ze mną dzieje. To dla mnie takie zupełnie inne. Jak to możliwe, że nie potrafię odpuścić, mimo, że ona wciąż się nie odzywa ? - zapytałem i ukryłem twarz w dłoniach.
- Nie powiedziała zupełnie nic ? - zapytał
- Bye Nathan. Drugi raz z jej ust usłyszałem tylko to. Nawet nie wiesz jakie to dziwne uczucie. Nie odpowiada, czasem kiwnie głową, czasem na mnie spojrzy, a przez resztę czasu mnie ignoruje. - westchnąłem i podniosłem na niego wzrok.
- Może to właśnie to cię do niej przyciąga Nath. Może chodzi o tę tajemniczość. Chciałbym ci jakoś pomóc, ale zupełnie nie wiem jak. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką sytuacją. - powiedział i posłał mi lekki uśmiech.
- Wiem Max. - odpowiedziałem mu i znów opadłem plecami na łóżko.
- Ładna jest chociaż ? - zapytał z tym swoim perfidnym uśmiechem, a ja spojrzałem na niego z mimowolnym uśmiechem.
- Ciemno jest jak z nią siedzę. Ale tak. Ładna. - powiedziałem, a on zaśmiał się i wstał.
- Może iść tam z tobą kiedyś ? - zapytał
- Wątpię czy to coś da Max. Ale dzięki. - odpowiedziałem. George kiwnął głową i wyszedł z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi.
    Musiałem sam sobie z tym poradzić. Nie potrafiłem nawet opisać tego co czuję, więc nie potrafili mi pomóc, a nawet gdybym umiał, to co oni mogą zrobić ? To Ona nic nie mówi.
    Westchnąłem po raz kolejny. Byłem totalnie bezradny i musiałem czekać, aż to ona się otworzy. Nie mogę jej pomóc, jeżeli ona tego nie chce. Nie potrafię tego zrobić...
    Chciałbym, żeby wszystko było prostsze, żeby powiedziała mi o co chodzi. Wtedy byłby mi łatwiej, mógłbym zrobić coś, co jakoś ułatwiłoby jej wszystko, ale dopóki ona nie wyjaśni mi o co chodzi, będę musiał jakoś inaczej sobie z tym poradzić.
    Schodząc rano na śniadanie usłyszałem wesołe głosy chłopaków i sam mimowolnie się uśmiechnąłem. Max, Tom i Siva siedzieli w kuchni, a Nareesha i Kelsey przygotowywały śniadanie.
- Cześć. - przywitałem się zajmując wolne krzesło obok Max'a.
- Siema młody. - odpowiedzieli wszyscy równo, a ja się uśmiechnąłem jeszcze szerzej.
- Za trzy godziny mamy być w studiu. - przypomniał mi Seev. Kiwnąłem tylko głową i posłałem szeroki uśmiech Kelsey, która postawiła przede mną kubek z herbatą.
- O której wrócicie ? - zapytała Nareesha
- Nie mam pojęcia, ale musimy obgadać tą trasę i tak dalej. Trochę nam zejdzie. A może jeszcze będziemy pisać jakąś piosenkę. Nie mam pojęcia. - Siva wzruszyła ramionami na koniec swoich słów, a Max zerknął na mnie.
- Możliwe, że skończymy późno w nocy. - powiedział, a ja zacząłem nerwowo wiercić się na krześle. Nie mogłem wrócić późno w nocy, bo ona będzie w parku około 8 pm.. Spojrzałem przerażony na Max'a, a on pokręcił przecząco głową.
- Ale... Jak to późno w nocy ?  - zapytałem. Wszyscy spojrzeli na mnie uważnie.
- Nathan, czy chcesz nam o czymś powiedzieć ? - zapytał Tom.
- Ummm... Chyba muszę. - podrapałem się po karku patrząc na nich niepewnie.
- Więc słuchamy. - Kelsey uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i usiadła na jednym z wolnych krzeseł, a Nareesha na drugim.
- W parku spotkałem taką dziewczynę. Nie wiem jak ma na imię, nic o niej nie wiem, ale nie ważne. Coś każe mi ją poznać, pomóc jej. Wiem, że coś jest nie tak, bo ona nic nie mówi. Prawie nic. Jest tam zawsze o zmroku. Muszę tam być. - powiedziałem.
- Nie rozumiem. - mruknął Tom.
- Nie dziwię ci się Tom. Ja sam tego nie rozumiem i pewnie nigdy nie zrozumiem co mną kieruje. To zbyt skomplikowane. - powiedziałem szczerze.
    Nie dopytywali, bo wiedzieli, że więcej nie powiem. Chciałbym im wszystko wyjaśnić, ale nie potrafię i cała ta sytuacja zaczyna mnie męczyć. Męczy mnie to, że nic nie rozumiem, że nie mogę się tym z nikim podzielić.
    Może ten dzień odpoczynku od tego mi pomoże? Może, gdy zajmę się pracą, to nie będę o niej myślał ? Mam nadzieję, że tak.

    Nie mogłem się skupić na piosence, którą próbowaliśmy napisać. Cały czas zerkałem na zegarek, który wskazywał 8 pm. Pewnie już tam jest. A co jeżeli będzie na mnie czekała ? Co jeżeli ją zawiodę nie przychodząc tam na czas ? W ogóle nie przychodząc...
- Nath ! Skup się. - jęknął Jay patrząc na mnie błagalnie.
- Przepraszam chłopaki. Jeszcze raz. - powiedziałem i zacząłem grać melodię, którą powtarzamy od ponad godziny. Nawet grając myślałem o niej.

- Coś się zmieniło?
- Zrozumiałam jak bardzo pomagał samą obecnością. Nie znałam go, ale pomógł mi.


        Skylar's Pov:
    Nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo potrzebuję, żeby był obok, do czasu, gdy się nie pojawił. Ten dzień był beznadziejny i jedyne czego potrzebowałam to jego obecność. Nie przyszedł. Czekałam na niego, ale nie pojawił się.
    Jak zwykle ja wszystko zepsułam, bo gdybym odezwała się do niego wcześniej, to możliwe, że przyszedłby. Nie wiem czemu łudziłam się, że może tylko się spóźni. Siedziałam na tej ławce ponad godzinę, ale jego nie było.
    Wróciłam do domu w jeszcze gorszym nastroju i gdy tylko otworzyłam drzwi usłyszałam wesoły głos mojej matki. Śmiała się z czegoś razem z John'em. W gruncie rzeczy był całkiem miłym facetem, ale nie mogłam go polubić. Nie rozmawiałam z nim ani razu i nie zamierzałam tego zmieniać.
- Skyler, pozwól na chwilę. - zawołała mama wychylając głowę z kuchni. Zdjęłam trampki i weszłam do pomieszczenia. John posłał mi lekki uśmiech, jak za każdym razem, gdy go widziałam, ale nie zareagowałam.
- Za dwa tygodnie jedziesz do ojca. Pamiętasz prawda ? - zapytała mama. W odpowiedzi kiwnęłam głową i wzięłam butelkę wody z szafki.
- Zjesz z nami ? - zapytał John. Nawet nie spojrzałam na niego. Wyszłam z kuchni i poszłam do swojego pokoju.
    Już za dwa tygodnie będę w Cirencester. W moim miasteczku. Z jednej strony chciałam tego, ale z drugiej... Wrócą wspomnienia, nie tylko te dobre.
    Wszystko mnie przerosło. Jak zwykle nie potrafiłam sobie z tym poradzić i sięgnęłam po żyletkę. Dawno jej nie używałam. Od pierwszego spotkania Nathan'a. Teraz jednak musiałam.
    Patrzyłam jak krew spływa z moich nadgarstków do wanny. Powoli traciłam przytomność. Przed oczami pojawiła się mgła, a po chwili całkowicie przesłoniła widok i poczułam jak osuwam się na zimne płytki. Potem nie było nic.
   
    Obudziłam się w swoim łóżku, a gdy podniosłam się lekko, żeby spojrzeć na zegarek w fotelu w rogu pokoju zobaczyłam John'a. Siedział i patrzył na mnie w skupieniu.
- Znowu, Skyler ? Bałem się, że tym razem przyszedłem za późno. - powiedział.
    Zawsze to on mnie ratował. Nie rozumiałam dlaczego tym razem zemdlałam. Nie powinnam. Nie zrobiłam aż tak głębokich cięć. Nie chciałam się zabić, chciałam tylko przez chwilę zapomnieć o problemach. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał 19.00. Spałam prawie 24h ?
- Helen nie ma. Musiała coś załatwić na mieście, więc nie martw się. Nie wie o tym. - powiedział jakby wyczytał pytanie z mojej twarzy. Skinęłam głową i usiadłam na łóżku. Nadal miałam na sobie to co wczoraj, więc podeszłam do szafy i wyjęłam z niej jakieś czarne rurki i czarną bluzę z białym napisem "Don't Leave Me Alone".
- Gdybyś czegoś potrzebowała, wiesz gdzie mnie szukać. - powiedział John i wstał z fotela.
- Dziękuję. - szepnęłam.
    To pierwszy raz kiedy się do niego odezwałam. Powinnam powiedzieć mu to już dawno. Zawsze mnie ratował i nie mówił nic matce. Był dobrym facetem, ale nie potrafiłam mu zaufać. Wiedziałam, że usłyszał moje słowa, bo na moment się zatrzymał, ale potem posłał mi uśmiech i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zerknęłam na owinięty bandażem nadgarstek i westchnęłam.
    Z nieba spadały maleńkie krople deszczu. Nie przeszkadzało mi to w spacerze do parku. Zawsze tam chodziłam, niezależnie od pogody. Lubiłam deszcz, sama do końca nie wiedziałam dlaczego. Lubiłam go.

- Bałeś się tego spotkania ?
- Jak każdego. Z nią nigdy nie byłem w 100% pewien.


        Nathan's Pov:
    Siedziałem na ławce i czekałem na nią. Zaczynało zmierzchać, pogoda nie była zbyt ciekawa, bo zaczynało padać, ale wiedziałem, że jej deszcz nie zatrzyma. Że przyjdzie. Wcale się nie pomyliłem. Po kilkunastu minutach pojawiła się i usiadła obok.
- Cześć. - powiedziałem, ale jak zwykle nie zareagowała.
- Znów pada gdy się spotykamy. Pewnie się cieszysz. Pamiętasz, mówiłaś, że lubisz deszcz. Właściwie to nie mówiłaś, ale kiwnęłaś głową, więc to się liczy prawda ? - zapytałem.
- Nie przyszedłeś. - szepnęła cały czas patrząc na staw. Spojrzałem na nią skupiony i po chwili dotarło do mnie, że chodzi jej o ubiegły dzień.
- Byłem zajęty. Czekałaś na mnie ? - zapytałem, ale nie zareagowała. - Przepraszam. Chciałem tu być, ale nie mogłem. - dodałem.
    Spojrzała na mnie i kiwnęła głową na znak, że rozumie. Przyjrzałem się jej dokładniej. Wydawało mi się, że jej chudsza niż wtedy, gdy spotkałem ją po raz pierwszy, ale może tylko mi się wydawało. W oczy wpadł mi biały napis na bluzie. "Don't Leave Me Alone".
- Nie zostawię Cię Aniołku. Nie zostawię. - powiedziałem, a ona zmarszczyła brwi. W takich momentach cieszyłem się, że ta latarnia jest niedaleko, bo widziałem chociaż jak ona reaguje.
- Twoja bluza. - wyjaśniłem. Kiwnęła głową i wstała. Zdziwiłem się, że tak wcześnie. Zazwyczaj siedziała dłużej.
    Czekała na mnie. Czekała, a ja nie przyszedłem. Wpatrywałem się w jej oddalającą się sylwetkę i wiedziałem co muszę zrobić. Zerwałem się z miejsca i pobiegłem za nią. Gdy byłem już blisko odwróciła się. Tu gdzie byliśmy światło dawała jedynie lampa stojąca dość daleko, więc nie widziałem dokładnie jej twarzy.
- Zaczekaj. - powiedziałem stając tuż przed nią. - Czemu tak szybko uciekasz ? - zapytałem.
- Tak będzie lepiej. - szepnęła tylko i odwróciła się do mnie plecami chcąc odejść.
    Złapałem za jej nadgarstek, chcąc ją zatrzymać, ale gdy tylko zacisnąłem na nim palce dziewczyna syknęła. Przeniosłem wzrok na jej niego. Nie wyrywała się, stała i patrzyła na mnie. Delikatnie podwinąłem rękaw jej bluzy i na nadgarstku zobaczyłem bandaż.
- Dlaczego ? - zapytałem cicho. Nie odpowiedziała. Zamiast tego odwróciła się i odeszła. Teraz nie byłem w stanie jej zatrzymać. Byłem zbyt pochłonięty myślami.

______________________________
I kolejny za nami.
Rozdział 3 moim zdaniem jest spoko. Pisało mi się go bardzo przyjemnie.
Pisałam przy All Time Low - Time Bomb, The Wanted - Hi And Low i Demi Lovato - In Case.

Ale wiecie co ?
Jestem taka zdolna, że usunęłam przypadkowo poprzednią wersję opowiadania i muszę wszystko teraz pisać od początku. Taka byłam na siebie zła...



Jak chcecie o coś zapytać, to śmiało, macie zakładkę do mojego TT i Ask'a :) Odpowiem na wasze pytania jak najszybciej :)

No i Nath dowiedział się czegoś o Sky, co prawda chciałam to zrobić troszkę inaczej, ale tak też mi się podoba. Zaraz zacznę jeszcze bardziej wszystko komplikować. Teraz to właściwie nic tak bardzo strasznego. Problemy Sky dopiero się powiększą.
Jak przeczytaliście, za 2 tygodnie Aniołek jedzie do Cirencester - do ojca. Czyli możliwe, że dowiecie się czegoś o jej przeszłości i o tym dlaczego jest właśnie taka.
Nathan też nie potrafi zrozumieć sytuacji i czuje się przytłoczony. Obojgu nie jest teraz łatwo i raczej szybko się to nie zmieni.
Uprzedzałam, że nie będzie słodko.

Ale, żeby już nie opowiadać wam co będzie...
Dodaję wam zdjęcie Baby Nath'a, bo jest taaaki kochany ;p
Takie tam #Nicely ;)




BTW.
To #WantedWednesday zawsze poprawia mi humor, więc macie :) Mam doła troszkę, więc tak na poprawę humoru sobie, a żeby was trochę rozweselić :)





Love,
Paula <3

piątek, 18 kwietnia 2014

Chapter 2

- Chciałaś tego ?
- Nie. Jedyne czego chciałam wtedy, to samotność. On wszystko komplikował.


        Skyler's Pov:
    Zaraz po zamknięciu drzwi swojego pokoju usiadłam na parapecie i zaczęłam rozmyślać. Z niewiadomych przyczyn przed oczami pojawił mi się obraz Nathana. Czemu nie może dać mi spokoju tak jak wszyscy ? Każdy na jego miejscu odpuściłby sobie, ale dlaczego on nie ? Traktowałam go tak jak wszystkich, czyli nie odzywałam się, ignorowałam go, bo nie chciałam cierpieć tak jak kiedyś.
    Chciałabym znów być w Cirencester i nie myśleć o tym wszystkim co się stało. Znów być szczęśliwa i mieć przyjaciół. Niestety przez trudne doświadczenia wątpię, aby było to możliwe. Mój żołądek domagał się jedzenia, ale zamiast tego wzięłam do ręki butelkę wody i napiłam się. Nie mogłam jeść. Nie mogłam. Byłam zbyt gruba. Musiałam schudnąć.
    W głowie dudniły mi słowa Nathana. "Przyjdź. Proszę.". Czemu tak bardzo mu na tym zależało ? Chciałam być sama. Było mi tak dobrze. Nie bałam się, że ktoś mnie zrani, że będę cierpieć.
    Usłyszałam skrzypnięcie drzwi na dole i pokręciłam głową. Matka wróciła z pracy. Początkowo przychodziła do mnie, próbowała ze mną rozmawiać, woziła mnie do psychologa, ale oni nie mogli mi pomóc. Ona była na tyle głupia, żeby myśleć, że otworzę się przed kimś zupełnie obcym, przed kimś komu nie ufam, skoro ja nawet własnej matce nie ufam po tym wszystkim. Od prawie 5 lat nie rozmawiałam ani z nią, ani z ojcem. Chociaż odwiedzam go dość często, to moje pobyty ograniczają się do przesiadywania na parapecie, lub spacerowania po mieście.
    Chciałabym być taka jak kiedyś, ale nie potrafię. Już zawsze będę tą cichą, dziwną dziewczyną. Tą, na którą nikt nie zwraca uwagi, tą, której imienia nikt nie zna.
    Wzięłam do ręki telefon i podłączyłam do niego słuchawki, które założyłam na uszy. Włączyłam playlistę i zamknęłam oczy. Pozwoliłam łzom spływać po policzkach wsłuchując się w słowa piosenki, która aktualnie rozbrzmiewała w słuchawkach.

Tears stream down your face
When you lose something you cannot replace
Tears stream down your face and I
Lights will guide you home
And ignite your bones
And I will try to fix you

    Niestety mnie już chyba nie dało się uleczyć. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to co robię jest w pewnym sensie złe, ale nie potrafiłam przestać. Nie chciałam znów być zraniona i musiałam się izolować. Musiałam.
    Następnego dnia już od rana zastanawiałam się co mam robić. Iść do tego parku ? Do Nathana ? Czy jak zwykle uciec od tego? Założyłam czarne rurki, czarną bluzę z kapturem, a na stopy wsunęłam czarne trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, do kieszeni schowałam telefon, do którego podpiełam zawieszone na szyi słuchawki, a do drugiej kieszeni włożyłam trochę pieniędzy. Nie zamierzałam wracać do domu dopóki John - drugi mąż mojej matki, nie pójdzie do pracy.
    Cicho zeszłam po schodach zamykając swój pokój na klucz i wsuwając go do kieszeni spodni obok pieniędzy. Na dole nikogo jeszcze nie było, ale co się dziwić, jest dopiero szósta. Z komody w przedpokoju zgarnęłam klucze i wyszłam z domu następnie go zamykając.
    Nienawidziłam tego miejsca, ale nie było mnie stać na coś własnego, więc nadal mieszkałam z matką. Co prawda nie byłam uciążliwym lokatorem, bo przez większość czasu nie było mnie w domu, a nawet jak byłam to siedziałam u siebie i się nie odzywałam. Czasem grałam na fortepianie, ale bardzo rzadko.
   

- Co czułeś ?
- Bałem się, że nie przyjdzie, że już nigdy jej nie spotkam i nie poznam.


        Nathan's Pov:

    W parku byłem godzinę przed czasem i nie przeszkadzało mi, że ciemne chmury przysłoniły księżyc i w każdej chwili mógł spaść deszcz. Czekałem na Anioła i mogłem czekać nawet w strugach deszczu.
    Utkwiłem wzrok w wodzie, tak jak poprzedniego dnia Ona. Nie widziałem tam nic ciekawego, no może w świetle latarni wydawało się jakby na drugim brzegu coś było, ale nic poza tym.
    Gdy usłyszałem niedaleko kroki odwróciłem się i zobaczyłem jak ktoś ubrany w ciemne rzeczy podchodzi do mnie. Dopiero gdy przechodziła pod latarnią i światło na nią padło rozpoznałem w niej Anioła. Mojego Anioła. Uśmiechnąłem się, gdy zajęła miejsce na drugim końcu ławki.
- Jednak przyszłaś. - stwierdziłem, a ona lekko skinęła głową.
- Cieszę się. Bałem się, że nie przyjdziesz. - dodałem, ale nie zareagowała.
- Zastanawiałem się właśnie co ciekawego jest w tym stawie, że cały czas na niego patrzysz. Ja siedzę tu już prawie godzinę i nie widzę nic, co przyciągnęłoby moją uwagę. - powiedziałem, a ona spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami, a następnie znów przeniosła wzrok na wodę.
- Powiesz mi jak masz na imię ? - zapytałem, a ona pokręciła przecząco głową.
- Dlaczego ? - zapytałem, ale nie zareagowała. Musiałem coś zrobić, żeby jakoś się z nią porozumieć. Może... Może najpierw to ja powinienem mówić ?
- Ja jestem Nathan ale to już mówiłem. Mam 21 lat. Nawet nie wiem czy teraz mnie słuchasz, czy ignorujesz, ale co mi tam. Będę mówił. No więc mam 21 lat i od 4 lat mieszkam w Londynie. Uwielbiam muzykę. Gram na fortepianie. - powiedziałem, a ona spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się.
- Słuchasz mnie. - zauważyłem, a ona skinęła głową.
- Super. Mieszkam aktualnie z czwórką przyjaciół, bo mój dom jest w remoncie i jakoś tak wyszło. Moja mama mieszka w Gloucester razem z młodszą siostrą. Jess jest potworem, ale kocham ją. Nie mogę ich zbyt często odwiedzać, ale mimo to ich kocham. - powiedziałem, a ona odwróciła wzrok i wbiła go w swoje buty.
- Coś nie tak ? - zapytałem, ale nie doczekałem się żadnej reakcji.
- Powiedz mi jak mam się do Ciebie zwracać Aniele. - poprosiłem, a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie wiem jak do Ciebie mówić, przypominasz mi takiego anioła, więc będę tak do Ciebie mówił, dopóki nie powiesz jak masz na imię. - wyjaśniłem, a ona odwróciła wzrok.
- Dlaczego nic nie mówisz ? Głupio się czuję, gdy tylko ja mówię. - powiedziałem, a ona nie reagowała.
    Przez następne kilkanaście minut siedzieliśmy w milczeniu, gdy nagle podniosła się z miejsca i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem.
- Bye, Nathan. - powiedziała cicho i odeszła.
    Siedziałem zszokowany. Odezwała się do mnie drugi raz w ciągu całej znajomości. Dwa razy ten sam zwrot z jej ust. Zanim dotarło do mnie, że się oddala już nigdzie jej nie widziałem.
    Podniosłem się z ławki i powolnym krokiem ruszyłem do domu. Na głowę naciągnąłem kaptur, dłonie wsadziłem do kieszeni i z wzrokiem wbitym w czubki swoich butów powoli szedłem do domu. Z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, a po chwilo lunęło. Nie przeszkadzało mi to. Nie zwracałem uwagi na spadające z nieba krople. Nadal myślałem o niej.
    Nadal nie mogłem uwierzyć, że przyszła. Liczyłem na to, że będę tam siedział sam, a ona się nie pojawi. Jest taka inna. Przez to, że nic nie mówi, że jest taka tajemnicza ja mam jeszcze większą ochotę ją poznać i dowiedzieć się o co może chodzić, dlaczego taka jest.
    Cicho przekroczyłem próg domu, ale oni jeszcze nie spali. Cała piątka, Kelsey, Nina i Nareesha. Ściągnąłem z głowy kaptur, zdjąłem buty i dołączyłem do nich. Usiadłem na brzegu kanapy obok Max'a i wbiłem wzrok w ekran.
- Gdzie byłeś ? - zapytała mnie Kelsey.
- Jak zwykle poszedł do parku. Chodzi tam od dwóch tygodni, zawsze o tej porze. - powiedział Tom, a ja wzruszyłem ramionami.
- Nath, może nam powiesz dlaczego tak na prawdę tam chodzisz? - zapytał Jay, a ja zerknąłem na Max'a.
- Spotkałem tam taką dziewczynę. - powiedziałem.
- Baby Nath się zakochał ! - zaśmiał się Tom.
- Nie. Nie zakochałem się. Nie znam nawet jej imienia. Chodzi bardziej o to, że mnie zaciekawiła i chcę ją poznać, ale jest dość tajemnicza. Wystarczy wam ? - zapytałem i wstałem, a potem szybkim krokiem poszedłem do swojego pokoju.


- Co czułaś ?
- Nie rozumiałam tego, dlaczego chce mnie poznać. Co miałam w sobie takiego ? Chciałam być sama.

       
        Skyler's Pov:

    Zamknęłam się w swoim pokoju jak zwykle. Opadłam na łóżko i wbiłam wzrok w sufit.
- Po co ty tam poszłaś Sky ? - zapytałam sama siebie.
    Nathan przywrócił wszystkie wspomnienia. On ma rodzinę którą kocha, a do mnie w tamtym momencie napłynęły obrazy z dzieciństwa, kiedy to z rodzicami i bratem każdą niedzielę spędzaliśmy u dziadków na obiedzie, a potem jeździliśmy albo do wesołego miasteczka, albo na piknik, albo nad jezioro. Zawsze spędzaliśmy miło czas.
    Teraz to już nie wróci. Niegdyś najważniejsze dla mnie osoby teraz stały się zupełnie obcymi ludźmi. To przykre patrzeć na zdjęcie i widzieć uśmiechniętą, szczęśliwą rodzinkę, a potem wracać do rzeczywistości i widzieć zupełnie obcych sobie ludzi.
- Czemu on jest taki ciekawy ? Czemu chce mnie poznać ? Dlaczego nazywa mnie Aniołem? - zadałam sobie te trzy pytania na głos i zamknęłam oczy chcąc wszystko jeszcze raz przemyśleć.
    Przed oczami momentalnie stanął mi obraz chłopaka. Przez ciemność w parku dobrze go nie widziałam, ale wiem, że był szatynem i miał niesamowite oczy. W świetle latarni widziałam ich niesamowity kolor. Jeszcze nigdy nie widziałam takich oczu.

   

_________________________

Cześć wszystkim <3
Oto drugi rozdział tej historii. Ja jestem z niego zadowolona.
Pisałam go przy Hill Valley High - We Learn Live i All Time Low - Therapy 

Poprzednia wersja tego opowiadania moim zdaniem była okropna, więc wszystko piszę od nowa, zostawiając tylko główny wątek.
Sky robi postępy. Drugi raz odezwała się do naszego kochanego Nath'a.
To opowiadanie będzie pisane zarówno z perspektywy Sky jak i Nathana, żebyście widzieli co oboje wtedy czuli. Nie wiem ile będzie miało rozdziałów, bo poprzednia wersja miała 25, ale ta, to nie wiem, bo jak mówiłam wszystko piszę inaczej.
Lubicie Sky ? Czy może wolicie Baby Nath'a ? Co o nich sądzicie ?
Tak jak obiecałam rozdziały będą raz w tygodniu i mniej więcej tej długości.
Podoba się ?
Mam nadzieję, że tak.

Rozdział dla Domi Niki.
Za to, że jesteś i mimo tego, że nigdy się nie widziałyśmy, to potrafisz mi poprawić humor. Za te nasze rozmowy na Ask'u i TT, za którymi cholernie tęsknię, bo się mijamy. Za to, że jesteś ze mną, mimo, że czasem nawalam po całej linii i nie ma rozdziału przez dłuższy czas. Za to, że jesteś moją kochaną Twitterową Przyjaciółką <3 Za to, że mogę na Ciebie liczyć. Kocham Cię <3


But The Way...
DZIŚ MÓJ KOCHANY BABY NATH OBCHODZI SWOJE 21 URODZINY !!! <3
Nie mogę uwierzyć, że on ma już 21 lat. Oglądam wszystkie ich teledyski, dawne #WantedWednesday, wywiady i tak dalej i nie mogę uwierzyć, że oni tak bardzo się zmienili, że Nath ma już 21 lat. <3 Luv <3





Korzystając z okazji chciałabym wam jeszcze życzyć wesołych, pogodnych świąt, mokrego dyngusa i takich tam. No i co tam jeszcze... No mam nadzieję, że spędzicie je wesoło i ogólnie będzie fajnie. <3


Wklejajcie linki do swoich blogów w zakładce "Yours", a ja będę je odwiedzała na bieżąco.

Love,
Paula <3

czwartek, 10 kwietnia 2014

Chapter 1

- Dlaczego to robiłeś Nathan ?
- Miała w sobie coś, co sprawiło, że chciałem Ją poznać. Pomóc Jej.


        Nathan's Pov:
    Wolno szedłem przez park. Jak zwykle o tej porze nie było zbyt wielu ludzi, ale kto normalny siedziałby na ławce w parku, gdy zmierzchało. Za kilkanaście minut, no może pół godziny widoczność znacznie pogorszyłaby się.
    Musiałem pomyśleć, dlatego wybrałem właśnie park. Aktualnie mieszkamy wszyscy razem, bo mój dom jest w remoncie, a reszta zwyczajnie jeszcze nic sobie nie znalazła.
    Od ponad dwóch tygodni przychodzę tu codziennie. Dwa tygodnie temu spotkałem tutaj Ją. Zaciekawiła mnie jej tajemniczość. Siedziałem obok niej na tej przeklętej ławce ponad godzinę, a ona powiedziała do mnie tylko dwa słowa. Wstała z ławki, spojrzała na mnie i bardzo, bardzo cicho powiedziała "Bye, Nathan".
    Nie wiem dlaczego ciągle tu przychodzę i przesiaduję na tej samej ławce. Nie mam bladego pojęcia co mną kieruje. Wiem tylko, że muszę tu być.
    Dziś było dużo cieplej niż wtedy i nie padało. Poprawiłem kaptur swojej szarej bluzy i ruszyłem w kierunku rzadko odwiedzanej części parku. To tam mieściła się ławka na której Ją spotkałem.
    Nie znałem nawet jej imienia, ale coś mnie do niej przyciągało. Nie wiedziałem czy to jej tajemniczość, smutne spojrzenie, czy ta delikatność, zarówno w jej wyglądzie, jak i w sposobie w jaki oddalała się od ławki, czy wypowiedziała te dwa słowa.
- Co się z tobą dzieje Nathan ? - szepnąłem sam do siebie i usiadłem na ławce.
    Znów jej nie było i nie wiem dlaczego, ale zaczynałem panikować. Przecież mogła tylko jednorazowo usiąść na tej ławce, mogła być tu przejazdem, albo chociażby przeziębić się po tej akcji, przecież siedziała tylko w sweterku, ale miałem wrażenie, że to nie o to chodzi...
    Po godzinie wróciłem do domu. Od samego progu powitał mnie śmiech całej czwórki. Westchnąłem tylko i odłożyłem klucze na szafkę. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze obok wieszaka i poprawiłem włosy. Pozbyłem się kurtki i butów, a następnie wszedłem do salonu.
- O Młody, wróciłeś już? - zdziwił się Jay.
- Tak. Jak widać. Co oglądacie ? - zapytałem siadając w fotelu i wbijając wzrok w TV.
- Jakąś komedię. - odpowiedział Siva. W odpowiedzi kiwnąłem głową nie odrywając wzroku od ekranu.
    Przed oczami znów stanęła mi dziewczyna z parku. Dlaczego nie pojawia się tam od tak dawna ? Czemu nic nie mówiła ? Kompletnie nie wiedziałem co myśleć...
- Młody, coś się stało ? - zapytał Max
- Nie, a czemu pytasz ? - zdziwiłem się
- Od jakiegoś czasu taki zamyślony jesteś cały czas. Zaczynamy się martwić. - poparł go Tom
- Jest ok. Pewna sprawa chodzi mi po głowie, ale nie martwcie się. - zapewniłem ich.
    Aż tak często odlatywałem, że oni to zauważyli ? Nie chciałem opowiadać im dokładnie wszystkiego, bo doskonale wiedziałem jaki byłby tego koniec. Oni śmialiby się ze mnie przez kolejnych kilka lat.
- Nam możesz powiedzieć o wszystkim Nathan. O co chodzi ? - Jay spojrzał na mnie wymownie, podobnie jak reszta. Oparłem łokcie na kolanach i wplotłem palce we włosy.
- Sam tego do końca nie rozumiem chłopaki. To strasznie skomplikowane i nie wiem co się ze mną dzieje. - powiedziałem.
- O co chodzi ? - zapytał Seev.
- Nie ważne. Jak wszystko sam zrozumiem, to wam wyjaśnię. Nie martwcie się o mnie. - powiedziałem i wstałem.
- Dokąd znowu idziesz ? - Max wyszedł za mną do przedpokoju i patrzył na mnie w skupieniu, gdy zakładałem buty.
- Do parku. Jestem pod telefonem. - powiedziałem i zapiąłem kurtkę.
- Uważaj na siebie młody. - powiedział
- Będę. - powiedziałem uśmiechając się do niego i wyszedłem zakładając czapkę.
    Droga do parku minęła mi dość szybko i po zaledwie 10 minutach szedłem w stronę ławki. Ku mojemu zdziwieniu na słabo oświetlonej ławce ktoś siedział, ale nie widziałem kto. Niepewnym krokiem ruszyłem w stronę ławki. Gdy byłem już blisko osoba siedząca na ławce odwróciła głowę. To była ONA.
    Na moment zamarłem nie wierząc, że ją widzę. Wpatrywałem się w nią oszołomiony, ale ona szybko wbiła wzrok w widok przed sobą. Podszedłem i usiadłem na drugim końcu ławki.
- Cześć. - powiedziałem, ale nie odezwała się.
- Pamiętasz mnie ? - zapytałem, ale znów zero reakcji. Jakby nie słyszała co do niej mówię, albo nie rozumiała. Nawet na mnie nie spojrzała.
- Jestem Nathan. Dwa tygodnie temu się tu spotkaliśmy pamiętasz ? Padało wtedy. - powiedziałem, ale ona znów nie zareagowała.
    Westchnąłem i zacząłem jej się przyglądać. Była śliczna, taka delikatna. Długie brązowe włosy, które sięgały jej do połowy pleców, z czego połowa z nich opadała jej na twarz. Była chuda, a nawet przerażająco chuda. Ubrana w rurki i jakąś ciemną bluzkę wyglądała super. Nic więcej nie mogłem stwierdzić, bo było dość ciemno.
- Jak masz na imię ? - zapytałem, ale ona nadal milczała.
- Czemu nic nie mówisz ? Rozumiesz mnie ? - zapytałem.
    W odpowiedzi ledwo zauważalnie skinęła głową. Wpatrywałem się w nią oszołomiony. Dlaczego nie mówiła ?
- Dlaczego nie odpowiadasz ? Nie wiem nawet jak do Ciebie mówić. - jęknąłem.
    Wzruszyła ramionami nie spoglądając na mnie. Cały czas wpatrywała się w staw przed nami. Podążyłem za jej wzrokiem, ale nic mnie nie zaciekawiło. Zwykła woda, po drugiej stronie jak w każdym parku drzewa i tyle. Nic co mogłoby przykuwać uwagę.
    Po kolejnych kilku minutach wstała z ławki, więc sam też się z niej poderwałem. Wpatrywała się we mnie oszołomiona i wtedy po raz pierwszy zobaczyłem jej oczy. W słabym świetle latarni widziałem ich kolor, były czekoladowe.
- Przyjdziesz tu jutro ? - zapytałem, ale wzruszyła ramionami i mnie wyminęła.
- Przyjdź. Proszę. - powiedziałem. Zatrzymała się, ale nie spojrzała na mnie.
- Będę czekał o tej samej porze co dziś. - powiedziałem. Stała jeszcze kilka sekund, a potem szybkim krokiem ruszyła do wyjścia z parku, a ja stałem i patrzyłem jak się oddala.
    Wróciłem do domu dopiero godzinę później i w salonie zastałem tylko Maxa. Siedział na kanapie i oglądał jakiś horror, więc usiadłem obok niego nie odzywając się.
    W mojej głowie cały czas siedziała szatynka. Dlaczego tak bardzo mnie intrygowała ? Chciałem ją poznać, nie odezwała się, więc dlaczego nie odpuściłem ? Dlaczego chodziłem do tego parku codziennie i czekałem na nią ? I najważniejsze pytanie. Dlaczego ona nic nie mówi ? Dlaczego jest taka tajemnicza ? I dlaczego ja się tak jakby z nią umówiłem ?
- Nathan ! Mówię do Ciebie ! - Max pomachał mi dłonią przed oczami, więc spojrzałem na niego zdezorientowany.
- Co ? - zapytałem głupio.
- Pytałem co się z tobą dzieje ? - westchnął i wyłączył TV.
- Max... Jesteś starszy więc... Miałeś kiedyś tak, że zupełnie nie znałeś dziewczyny, nic o niej nie wiedziałeś, a coś kazało ci się dowiedzieć o niej jak najwięcej, bo miałeś przeczucie, że coś jest nie tak ? - zapytałem po kilku minutach ciszy.
- Szczerze ? Dokładnie takiej sytuacji nie miałem, ale może jakoś uda mi się pomóc. - powiedział i posłał mi lekki uśmiech. - Skąd ją znasz ? - zapytał.
- Nie znam jej właśnie. Nic o niej nie wiem, nie wiem jak ma na imię, gdzie mieszka, ile ma lat. Nie wiem dosłownie nic poza tym, że lubi siedzieć w parku i gapić się w staw po zmroku. - powiedziałem.
- Dlatego codziennie biegałeś do tego parku. Nie możesz zwyczajnie zapytać ? - spojrzał na mnie i uniósł brew.
- Pytałem... Ona nie odezwała się do mnie nawet słowem, a spojrzała na mnie tylko raz. Max, ona nie jest jak inne. Mogę się założyć, że coś jest nie tak. Jestem tego pewien. - powiedziałem przekonany.
- Może powinieneś dać sobie z tym spokój ? Przecież skoro ona nic nie mówi to nie możesz jej pomóc. - powiedział
- Nie mogę Max. Nie mogę odpuścić. Sam nie wiem czemu, ale nie mogę. - powiedziałem i wstałem z kanapy.
- Niech ta rozmowa zostanie między nami dobra ? - spojrzałem na niego
- Jasne. Dobranoc Nath. - powiedział.
- Dobranoc Max. - odpowiedziałem i poszedłem do swojego pokoju.
    Sprawa z tajemniczą dziewczyną, była coraz bardziej skomplikowana. Szatynka przypominała anioła, ta jej delikatność... Chciałbym jej pomóc, ale nie wiem jak mogę to zrobić.
    Muszę dowiedzieć się jak najwięcej. Pomogę jej. Nie nazywałbym się Nathan Sykes, gdybym odpuścił.


________________________
Pierwszy rozdział za nami.
Mam nadzieję, że się podoba, bo moim zdaniem jest całkiem fajny.
To opowiadanie pisałam dość dawno, bo ponad rok temu i mój styl pisania bardzo zmienił się pod tamtego czasu, więc wszystko piszę od nowa, zachowuję tylko główną fabułę.
Miałam tego nie publikować, bo to opowiadanie, to moja perełka.
Podoba mi się najbardziej ze wszystkich jakie napisałam. Jest takie... inne niż te, które pisałam do tej pory.
Uprzedzam lojalnie, że to nie będzie typ opowiadania "słodko, słodko, słodko, słodko, słodko, słodko, słodko, słodko i jeszcze raz słodko" Jak zdążyliście się zorientować nasza Skyler ma dość dużo problemów, a Nath jest strasznie ciekawski. Co z tego wyniknie ? Czy Nathan będzie w stanie "wyleczyć" Sky ? A co za tym idzie, czy Skyler mu zaufa ?










Jeżeli możecie to polecajcie bloga.

Czekam na wasze komentarze.
Co sądzicie o tej historii ?
Co sądzicie o bohaterach ?
Chętnie poznam wasze opinie.

Love,
Paula

czwartek, 3 kwietnia 2014

Prologue

- Czemu to robiłaś ? 
- Żeby zapomnieć. To pomagało, dzięki temu czułam się wolna, chociaż przez chwilę.

    Światło księżyca wpadało do łazienki przez maleńkie okienko i oświetlało siedzącą przy wannie dziewczynę. Jej długie, brązowe włosy związane w niedbały warkocz spoczywały na lewym ramieniu. Brązowe oczy były puste. Zwyczajnie wyprane z emocji, gdy kolejny raz zagłębiła srebrne ostrze żyletki w swoim nadgarstku.
- Kap... Kap... Kap... - z każdą kroplą krwi, która skapywała z jej ran dziewczyna wypowiadała słowo. Jej głos był cichy, obojętny.
- Sky... Jesteś beznadziejna. - powiedziała do siebie cicho w wstała powoli z zimnych płytek. Zmyła ślady słabości i spojrzała w lustro.
- Nigdy się nie zmienisz Skyler. Nigdy. - powiedziała patrząc w oczy swojemu odbiciu, a następnie wyszła z domu. Jak zwykle nikogo nie było. Nie fatygowała się, żeby założyć płaszcz czy chociażby wziąć ze sobą parasol. Lubiła deszcz.

- Co czułeś ?

- Nie wiem. Nagle wszystko zniknęło. Była tylko ONA.   

    Wściekły przemierzał alejki parku. Miał zły dzień, chciał tylko wrócić do domu i iść spać. Kompletnie nie zwracał uwagi na otoczenie. Liczyło się tylko jak najszybsze dotarcie do domu. Do ciepłego i suchego domu. Nienawidził deszczu.
    Mocniej naciągnął kaptur na głowę i przyspieszył kroku. Nagle na jednej z ławek zobaczył dziewczynę. Siedziała z kolanami pod brodą ubrana jedynie w cienki sweterek i jeansy. Nie wiedział co nim kierowało, ale zamiast iść do domu poszedł do niej. Niepewnie usiadł na końcu ławki i przyglądał się jej. Długie brązowe włosy związane w warkocza, mały, zgrabny nos, lekko zaróżowione policzki.
- Przeziębisz się. - powiedział patrząc na nią, ale nie odpowiedziała. Wzruszyła tylko ramionami.
- Jestem Nathan. - powiedział, ale znów odpowiedziała mu tylko cisza. Dziewczyna nawet na niego nie spojrzała.
- Nie chcesz gadać ? - zapytał, a szatynka tylko pokręciła głową.
- To pójdę. - bąknął i wstał.
    Co miał zrobić ? Zostawić ją tam ? Na dworze ? Zmarzniętą ? Przemoczoną ? Coś mu nie pozwalało. Jakaś część jego nie chciała.
- Albo posiedzę z tobą. - powiedział siadając ponownie na ławce. Zerknęła na niego i wzruszyła ramionami.
- Lubisz deszcz ? - zapytał. Kiwnięcie głowy potwierdzające odpowiedź.
- A ja nienawidzę. - mruknął lekko się uśmiechając.
 - Co tu robisz ? - zapytał, ale nie odpowiedziała.
    Zaczynał się martwić. Nie znał jej, ale wiedział, że coś jest nie tak.



______________