- Co czułaś ?
- Nie wiem. Byłam taka zagubiona...
Skyler's Pov:
Samotność. Uwielbiałam ją od wypadku. Przebywanie w towarzystwie kogokolwiek męczyło mnie, denerwowało i przeszkadzało mi, ale potem pojawił się Nathan. Z początku ciężko było mi siedzieć na ławce z Nim, ale teraz... Teraz wiele się zmieniło, a przebywanie w ego towarzystwie stało nie... przyjemne.
Białe róże z wazonika przy łóżku przypominały mi o Nim zawsze gdy się budziłam, lub gdy szłam spać. Nathan był zawsze obok mnie, a ostatnio zaczęłam o nim śnić. Zaufałam mu jak nikomu innemu i wcale tego nie żałowałam.
Był jedyną osobą, która była na tyle uparta, żeby do mnie dotrzeć i byłam mu za to wdzięczna.
Za oknem robiło się coraz ciemniej, więc oderwałam wzrok od zapisanej do połowy kartki mojego pamiętnika i wstałam z parapetu. Zbliżała się godzina, o której zazwyczaj spotykamy się w parku.
Z szafy wyjęłam czarną bluzę z kapturem i założyłam ją na czarną bokserkę, w którą byłam ubrana w domu. Na moich nadgarstkach znów znalazły się bandaże, bo mimo wyraźnej pomocy Nathana nie mogłam sobie poradzić z tym co się działo i sięgnęłam po żyletkę.
Nie łatwo jest przestać, gdy już się to robi. To mi pomagało i nawet jeżeli przebywanie z Nathanem też działało pozytywnie, to jednak nie potrafiłam przestać tego robić. Razem z kroplami krwi znikały problemy, na chwilę o tym zapominałam i dopóki krew płynęła z moich ran, to nie miały znaczenia żadne problemy.
- Co czułeś ?
- Jak zwykle jeżeli chodzi o nią niepokój, i strach.
Nathan's Pov:
Nic już nie było takie jak wcześniej. Każdy najdrobniejszy krok musiałem dokładnie przemyśleć i nie chodziło mi już tylko o rozmowę z Aniołkiem. Tu chodziło o media, o jej prywatność. Nie miałem spokoju przez to, że zadedykowałem jej piosenkę i nie chciałem, żeby ona na tym cierpiała.
Gdyby ją znaleźli... Nie wiem czy poradziłaby sobie z tym. Była taka delikatna, że ta cała medialna nagonka zapewne zniszczyłaby ją doszczętnie. Wtedy nawet ja niemógłbym jej pomóc. Nie chciałbym, żeby cokolwiek się jej stało, tym bardziej nie przeze mnie.
Była delikatna, była Aniołkiem, którego obiecałem sobie chronić za wszelką cenę. Nawet jeżeli tą ceną było wymykanie się z własnego domu przez płot z tyłu i skradanie ciemnymi uliczkami do parku w którym się spotykaliśmy.
Byłem cały poobijany przez skakanie z muru chroniącego moją posesję przed ciekawskimi spojrzeniami, ale nie przeszkadzało mi to dopóki ona była bezpieczna.
Siedzieliśmy obok siebie w ciszy przez pierwszych kilkanaście minut, ona obracała w dłoniach kwiat, który jej dałem. Była jakby otoczona murem, jakby ten dawny mur, który powoli udawało mi się zburzyć znów pojawił się wokół niej.
- Znów to zrobiłaś prawda ? - zapytałem cicho zerkając na nią. Nie odpowiedziała, tylko spuściła głowę, a ja westchnąłem i przysunąłem się bliżej niej.
- Aniołku. - westchnąłem kładąc swoją dłoń na jej i delikatnie ją ściskając.
- Dlaczego ? - zapytałem cicho, ale nie doczekałem się reakcji.
- Skyler, powiedz mi. - nalegałem, a ona spojrzała na mnie smutno.
- Co mam ci powiedzieć ? Że za każdym razem gdy się budzę w nocy to boję się, że tak na prawdę Ciebie nie ma, że to wszystko było tylko snem ? Że nie mogę znieść koszmarów, w których zamiast Gregory'ego widzę Ciebie ? Że to wszystko mnie przerasta ? - zapytała i zerwała się z ławki.
- Nie daję już rady Nathan. - dodała, a jej głos załamał się, co oznaczało, że za chwilę się rozpłacze.
Przez chwilę siedziałem osłupiały wpatrując się w jej oddalającą się sylwetkę, ale po chwili zerwałem się z ławki i pobiegłem za nią. Nie mogłem pozwolić jej odejść. To co powiedziała mną wstrząsnęło, ale nie na tyle, żeby przestać myśleć racjonalnie.
Chwyciłem ją za rękę, przez co gwałtownie się odwróciła uderzając w moją klatkę piersiową, wykorzystałem to i zamknąłem ją w szczelnym uścisku. Nie wyrywała się, wręcz przeciwnie, wtuliła się we mnie zaciskając dłonie na materiale mojej bluzy.
Wiedziałem, że płacze, ale nie byłem pewien co powinienem powiedzieć, dlatego milczałem i tylko tuliłem ją do siebie. Zdawałem sobie sprawę z tego, że ona właśnie tego potrzebuje.
Telefon w mojej kieszeni rozdzwonił się, a ona odsunęła się ode mnie. Chciałem zignorować urządzenie, ale widząc jak ona się oddala tylko westchnąłem i wyciągnąłem iPhone. Na ekranie wyświetlał się numer mamy, więc zaakceptowałem połączenie.
- Hej mamo. - przywitałem się.
- Hej Nathan. Czemu się nie odzywasz ? Martwiłam się. - powiedziała.
- Jestem trochę zajęty mamo. - mruknąłem i skierowałem się w kierunku ławki, nad stawem.
- Ohh, ale mam nadzieję, że na jutrzejsze przyjęcie Jess przyjedziesz... - westchnęła, a ja opadłem na ławkę. Kompletnie wyleciało mi z głowy przyjęcie, o którym moja siostra nawijała jak najęta przy każdej możliwej okazji. Nie pamiętałem nawet dlaczego je urządzała...
- Tak mamo, pewnie, że będę. - powiedziałem
Nie mogłem tego zrobić Jess, nie po tym co działo się ostatnio. Dzięki Sky inaczej patrzę na swoje relacje z Jess, ona wiedziała jak to jest stracić rodzeństwo, ja nie chciałem tego wiedzieć, bo sądząc po tym jak bardzo to przeżyła, ja też nie dałbym sobie rady.
Wbrew pozorom wcale nie byłem silny. Byłem zwykłym wrażliwym chłopakiem, który uwielbiał muzykę i jeżeli ktoś uważał, że taki nie jestem, to był w błędzie. Przy Sky byłem sobą, ale nie do końca. Udawałem silniejszego niż byłem, ale ona tego potrzebowała. Przy niej musiałem być silny za nas oboje.
Zamknąłem oczy odchylając głowę do tyłu i słuchając jak moja mama dokładnie wyjaśnia mi szczegóły jutrzejszego wieczoru. Starałem się słuchać jej uważnie i zapamiętać jak najwięcej, ale moje myśli cały czas zbaczały w kierunku Sky. Nie chciałem znów jej zostawiać. Nie teraz. Nie po tym co dziś powiedziała.
- Muszę kończyć mamo. Do jutra. - przerwałem rodzicielce i zanim zdążyła coś powiedzieć rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni.
Przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w staw myśląc co powinienem zrobić. Nie mogłem nie pojawić się na przyjęciu Jess, ale nie chciałem zostawiać Sky samej, tym bardziej bez wyjaśnienia.
Bez wahania podniosłem się z ławki i skierowałem do domu dziewczyny. Musiałem powiedzieć jej o wyjeździe i nawet jeżeli miało mnie nie być tylko przez jeden dzień, to powinna o tym wiedzieć.
Duże brązowe drzwi otworzyły się, a moim oczom ukazał się ten sam mężczyzna, który podał mi adres jej ojca. Przez chwilę mierzył mnie wzrokiem, podobnie jak ja jego, a następnie odchrząknąłem i wziąłem głęboki wdech.
- Ja do Skyler. - powiedziałem spokojnie, a on wywrócił oczami.
- Na górze, drzwi na końcu korytarza. - powiedział otwierając drzwi szerzej.
Byłem zdziwiony. Podał mi jej miejsce pobytu bez chwili wahania, podobnie było z adresem w Cirencester, to wyglądało tak, jakby się nią nie przejmował. Nie myśląc o tym dłużej wszedłem na górę i stanąłem przed drzwiami jej pokoju.
Zapukałem, ale nikt nie odpowiedział, więc niepewnie nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Ku mojemu zdziwieniu pomieszczenie było puste i ciemne, ale przez uchylone drzwi łazienki wydostawała się smuga światła, oraz cichy szloch.
Niepewnie podszedłem bliżej. Nie chciałem zastać jej w kłopotliwej sytuacji, ale z drugiej strony, płakała i nie mogłem tam nie zajrzeć. Z każdym krokiem niepewność wzrastała, a jej szloch stawał się głośniejszy.
Wziąłem głęboki wdech i niepewnie zajrzałem do pomieszczenia, ale to co zobaczyłem sprawiło, że zamarłem. Stałem w drzwiach i wpatrywałem się w odwróconą do mnie plecami dziewczynę w głębokim szoku.
To nie mogło dziać się na prawdę !
___________________
Hej, Haj, Heloł !
Misieeee ! Czaicie to ?
Dodałam po tygodniu xD
hahah lmao odbija mi, nie zwracajcie na to uwagi.
Chodzi mi o to, że ostatnio mam takie mega wahania nastrojów i raz tak jak teraz mi odbija, a za chwilę chcę wszystkich rozszarpać, żeby na koniec ryczeć w poduszkę.
W sumie to dobrze, że tak jest, bo jak mam doła, to bardzo dobrze pisze mi się tego bloga, bo jak jestem wesoła, to zwyczajnie nie potrafię napisać nawet jednego zdania.
Co tam jeszcze ...
WIEM !
W następny weekend rozdział prawdopodobnie się nie pojawi, bo jadę na wesele :P
Mój chrzestny NARESZCIE się żeni, so... cały tydzień będę miała masę pracy, bo będę tam pomagać im, a w niedzielę raczej nic nie napiszę...
DOMINIKO !
Mój Aniołku <3
Tęsknię za naszymi rozmowami na Skype ;c
A teraz raczej nie pogadamy, bo ja nawet laptopa nie włączam ostatnio ;c
Dziś znów bez zdjęcia, bo nie chce mi się szukać. So Sorry ;p
Love,
Paula <3
nieeeeeee !
OdpowiedzUsuńrozumiem, że masz imprezę za tydzień, ale czekać dwa tygodnie na kontynuacje po takim zakończeniu tego rozdziału to tortury !
jestem pewna, że Sky znowu sięgnęła po żyletkę, ale chyba nie skończysz opowiadania na tym, że ona umrze, a Nathanowi to da wiele do myślenia, zresztą już mu dało, ale jeszcze bardziej zacznie doceniać to co ma,
chlip, chlip, smutno mi
baw się świetnie na weselichu i nie powinnam tego pisać ani nawet o tym myśleć i ci tego życzyć, ale niech ciebie dół łapie częściej, ale na krócej, tak wiesz, żebyś tylko napisała zajebisty rozdział (każdy taki jest, tak w ogóle) a później niech cię puszcza i pij, baw się i śmiej
do następnego <3
Haha. A kiedy Tobie nie odwala, co?
OdpowiedzUsuńSzczególnie, jeżeli chodzi o notki pod rozdziałem.
Haha.
Rozdział świetny.
I mam baaaaardzo złe przeczucia.
napisałabym coś więcej, ale nie mam pomysłu.
Miłej zabawy na weselu.
Twój LouLou ♥
a więc baw sie dobrze... będę z niecierpliwością czekać na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńjuż się boję.....
weny ♥
Cudowny ♥
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze na weselu
Cudowny ! Baw się dobrze na weselu ;) Też idę, ale dopiero we wrześniu :D Weny ! Do nn ;*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i ąż się boję co Nathan zobaczył w pokoju Sky. Mam nadzieję, że to nic złego.
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze.
Natiś*
Hej...
OdpowiedzUsuńLudzie, ciekawe co tak bardzo przeraziło Natha, zaczynam się martwić :c
Czekam na następny bo ciekawi mnie jak zareaguje Sky. Trochę mi smutno, że znowu się tnie...
Baw się dobrze na weselu :* Weny
Świetny :)
OdpowiedzUsuń